Polskie służby, w szczególności Policja i Biuro Ochrony Rządu, znów doskonale spisały się podczas wizyty Donalda Trumpa w Polsce. Jednak jak informuje TVN 24, w Warszawie doszło do podejrzanej serii alarmów bombowych.
Podczas wizyty prezydenta Donalda Trumpa oraz przywódców innych państw, którzy przybyli do Warszawy na Szczyt Trójmorza, pracowało 4,5 tysiąca funkcjonariuszy. Tradycyjnie za ich postawę podziękował na specjalnej konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych i administracji, Mariusz Błaszczak. – To był sukces organizacyjny, zawdzięczamy to ciężkiej pracy funkcjonariuszy – powiedział.
Cała wizyta Donalda Trumpa przebiegła bezpiecznie i spokojnie, obyło się bez większych incydentów. Okazuje się jednak, że w Warszawie doszło do podejrzanej serii alarmów bombowych. Jak informuje TVN 24, powołując się na słowa anonimowego oficera, wyglądało to na celowe działanie i testowanie czujności służb.
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
Okazuje się, że alarmów bombowych było łącznie pięć. Jak poinformował oficer komendy stołecznej policji w rozmowie z TVN 24, w jednym przypadku odnaleziono plecak z wystającymi kablami, a w innym podejrzaną instalację pod samochodem. – Znaleźliśmy plecak, z którego wystawały kable. Podobnie było z samochodem, pod którego podwoziem ktoś zauważył podejrzaną instalację – powiedział.
W te zdarzenia angażowały się ekipy pirotechników, jednak za każdym razem, na szczęście, alarmy okazały się fałszywe. Dzisiejsze wydarzenia w Warszawie przebiegły więc spokojnie i bezpiecznie.
Czytaj także: Wiadomo już, co Donald Trump dostał w prezencie od polskiej pary prezydenckiej!