Pani Dorota, mieszkanka Warszawy, odebrała we wtorek samochód od mechanika po wymianie elementów zawieszenia. Po kilku kilometrach okazało się, że coś jest nie tak. W rozmowie z Wirtualną Polską kobieta opowiedziała o całej sytuacji.
Pani Dorota odebrała auto z warsztatu „Norauto” na warszawskiej Pradze we wtorek po 18. – Dostałam dokumenty. Sworzeń wahacza, amortyzatory, drążki zawieszenia – wszystko wymienione. Prawe OK, lewe OK. Wydano mi samochód jako sprawny – podkreśla. Kobieta przejechała zaledwie kilka kilometrów, kiedy nagle prawe koło zaczęło skręcać pod samochód.
– „Poczułam, że auto hamuje, był duży opór i zaczęło mnie znosić w lewo. Udało mi się zapanować nad samochodem. Wyhamowałam i uderzyłam w wysoki krawężnik” – przyznaje pani Dorota. Ma siniaki, ale nic poważnego się nie stało.
– To, że nie doszło do tragicznego wypadku, to więcej niż szczęście – mówi Wirtualnej Polsce pani Dorota.
„To wina mechanika”. Warsztat zbada sprawę
Po kilkudziesięciu minutach na miejsce przyjechał także radiowóz policyjny. Samochód Pani Doroty odholowano do warsztatu.
– W szoku, jakiego doznałam i pod wpływem adrenaliny, już sama nie byłam pewna, o którym kole mówiliśmy. Wyciągnęłam dokumenty i przeczytałam: PRAWE koło – podkreśla. Według jej relacji, mechanicy próbowali przekonywać, że elementy zawieszenia miały być wymienione po lewej stronie.
Pani Dorota dodaje, że pracownicy serwisu w końcu przyznali, że ktoś nie dopilnował wymiany i nie przykręcił śrub po prawej stronie. Szef serwisu zapowiedział, że sprawdzi monitoring i dowie się, o którego mechanika chodzi.
– Poczuwamy się do winy, bierzemy całą naprawę na siebie. Robimy to w ramach reklamacji i szkodę zlikwidujemy we własnym zakresie – zapewnia Mariusz Wojtkowski z warszawskiego serwisu samochodowego.
Czytaj także: Ważne ostrzeżenia pogodowe. Mogą pojawić się trąby powietrzne
Źródło: o2.pl