Podczas kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w 2015 r. doszło do próby zamachu na ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego? O to oskarżony jest mężczyzna, który podszedł do Komorowskiego i chciał… wręczyć mu ulotkę.
Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku. Bronisław Komorowski gościł w Toruniu, gdzie miał odbyć kolejny wiec wyborczy. Gdy ówczesny prezydent znajdował się na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego, podszedł do niego pewien mężczyzna z ulotką. Został natychmiast obezwładniony przez ochronę, a Biuro Ochrony Rządu oceniło incydent jako „próbę zamachu”.
Owym niedoszłym „zamachowcem” okazał się być 34-letni Remigiusz D., działacz jednej z organizacji Pro Life. – Chciałem tylko przekazać prezydentowi koszulkę z napisem „stop aborcji” i ulotkę oraz zapytać, jak odnosi się do widoku płodu po aborcji i co będzie czynił dla ochrony życia poczętego – tłumaczył oskarżony w jednej z lokalnych gazet.
Czytaj także: \"Pamiętaj, abyś nie prosiła ich o łaskę!\" - generał August Emil Fieldorf \"Nil\
W czwartek odbyła się w Toruniu rozprawa, na której zeznawał Bronisław Komorowski. – Młody mężczyzna wybiegł z podniesioną ręką i rzucił się w moją stronę. Coś miał w ręku. Odebrałem to jako atak i zagrożenie – tłumaczył przed sądem. Pytany przez sąd, czy ma problemy z tym, by ludzie się do niego zbliżali, zaprzeczył.
W sprawie zeznawali już funkcjonariusze uczestniczący w zdarzeniu. Oskarżonemu grozi aż do 5 lat pozbawienia wolności. Remigiusz D. przyznał, że mimo wszystko nie żałuje swojego czynu. – Jeśli chodzi o sprawy obrony życia poczętego, nienarodzonego dziecka, to absolutnie nie żałuję. – tłumaczył.
Źródło: wpolityce.pl
Fot.: Commons Wikimedia/PORP