Mateusz Kijowski zabrał głos w związku z doniesieniami „Rzeczpospolitej” i portalu Onet.pl. Lider Komitetu Obrony Demokracji stwierdził, że jest to kolejna prowokacja wymierzona w niego. Jednocześnie zapewnił, że nadal chce być przewodniczącym KOD.
Przypomnijmy, że w środę pojawiły się informacje dotyczące faktur za pracę na rzecz Komitetu Obrony Demokracji, które osobiście wystawiać miał Kijowski. Do sześciu takich faktur dotarł portal Onet.pl. Wszystkie one były na kwotę ponad 15 tys. złotych. Od marca do sierpnia 2016 roku pieniądze wpływały na konto MKM Studio (spółki Kijowskiego oraz jego żony).
Czytaj także: Dziennikarze komentują sprawę Kijowskiego. \"Szkoda nawet gadać\
Miały to być opłaty za świadczone usługi informatyczne, w tym obsługa domeny, hosting strony internetowej, przygotowywanie serwisów itp. Środki, które były przelewane na konto spółki, pochodziły ze zbiórek, które organizowali członkowie i sympatycy KOD np. w trakcie manifestacji czy spotkań.
Doniesienia te wywołały olbrzymią burzę. Postawę Kijowskiego krytykowali nawet sympatycy KOD. Zażenowania nie krył początkowo także Tomasz Lis:
Właśnie wróciłem do kraju, a tu bum- info o Mateuszu Kijowskim. Szkoda nawet gadać. Jeśli to prawda, to naprawdę nawet nie warto.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) 4 stycznia 2017
Początkowo sam zainteresowany ograniczył się tylko do krótkiej notki na swoich profilach:
Ze zdziwieniem przeczytałem w mediach info na mój temat. Aby precyzyjnie wyjaśnić potrzebuję chwilę. Wróciłem z podróży i piszę komunikat.
– napisał m.in. na Twitterze i Facebooku.
Dopiero w nocy wydał oświadczenie w tej sprawie.
Zanim w moim życiu zdarzył się KOD pracowałem jako informatyk. Jak każdy wniosłem do ruchu swoje doświadczenia, umiejętności i zawód. KOD wypełnił niemal całe moje życie, dzień dzieliłem pomiędzy KOD-em na ulicy, a KOD-em w komputerze
– zaczął swój wpis.
Następnie przeszedł do kwestii związanych z „usługami na rzecz KOD”:
Od samego początku dla KOD-u najważniejsza była jego internetowa sprawność i bezpieczeństwo. Moja spółka zaczęła świadczyć usługi na rzecz ruchu. Nigdy nie była to pensja, co najwyżej zwrot kosztów części ponoszonej pracy. Jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki i każdej godziny poświęconej dla KOD-u. Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD. Ale z każdej z tych ról wywiązałem się uczciwie.
Jego zdaniem to kolejna prowokacja, która ma go skompromitować:
Atak na mnie traktuję jako kolejną prowokację. W ciągu 13 miesięcy działania KOD-u rzekomo miałem na komputerze zdjęcia pedofilskie i miałem uczestniczyć aferze korupcyjnej w PZU. Zostało wyjaśnione, że oba te zarzuty były nieprawdziwe. Teraz jednocześnie wiele redakcji dostało dokumenty i na ich podstawie dokonuje pochopnych ocen.
Stwierdził także, że czas ujawnienia tych doniesień nie jest przypadkowy oraz nadal chce być przewodniczącym Komitetu.:
Nieprzypadkowo materiały zostały upublicznione w momencie rozpoczęcia cyklu wyborczego w KOD-zie. Zapewne z intencją, by zaszkodzić i KOD-owi. Wierzę, że będzie inaczej, że zbliżające się wybory w KOD-zie w demokratyczny sposób zweryfikują mój mandat do pełnienia obowiązków przewodniczącego.
Warto jednak dodać, że Kijowski minął się z prawdą. Podczas spotkania w Słupsku ze swoimi zwolennikami, powiedział, że „nie zarabia na KOD” i „utrzymuje się ze wsparcia rodziny”. Pisaliśmy o tym tutaj. W opinii wielu osób, to właśnie przekreśla jego wiarygodność.
Zobacz także: TO KONIEC KOD? KIJOWSKI BRAŁ WYSOKIE WYNAGRODZENIE. DZIAŁACZE NIC NIE WIEDZIELI
Źródło: Facebook.com/wMeritum.pl
Fot. YouTube/wSensie.tv i Facebook.com