Powoli zbliża się 1 marca dzień, który od kilku lat obchodzony jest w całym kraju, jako Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Chociaż tradycja święta sięga roku 2011, a świadomość o tzw. „Żołnierzach Wyklętych” wciąż przedstawia wiele do życzenia, to jest w kraju grupa, która spontanicznie, całkowicie oddolnie, rokrocznie organizuje niezależne od oficjalnych, urzędowych, obchody tego święta.
Młodzież, nie tylko ta skupiona w organizacjach patriotycznych i narodowych, organizuje się by upamiętniać „Żołnierzy Wyklętych”. Kibice na tą okazję odpalają tysiące „zakazanych” rac, a na trybunach stadionów rozkładają ogromne sektorówki z podobiznami bohaterów , młodzi muzycy rapując, opowiadają ich historię, a ci związani z kulturą graffiti ozdabiają przestrzeń publiczną tzw. „muralami” czyli wielkoformatowymi grafikami, najczęściej będącymi wiernymi kopiami pożółkłych, czarno-białych zdjęć żołnierzy niezłomnych.
W całym kraju przed 1 marca trwa specyficzna licytacja w środowiskach młodzieży na nowe pomysły upamiętniające „Żołnierzy Wyklętych”.
Tradycyjne marsze, pochody i rocznicowe wykłady organizowane zwykle raz w roku, młodym ludziom już nie wystarczają. Wielu z nich wchodzi w dorosłe życie, zajmując aktywnie kolejne sektory życia publicznego i chce, aby pamięć o „Żołnierzach Wyklętych” towarzyszyła im nie tylko od święta. Stąd inicjatywy wychodzą poza rocznicowy, szablonowy schemat, z przestrzeni duchowej w przestrzeń fizyczną. Z zamkniętych sal wykładowych w miejską architekturę.
Młode pokolenia nie tylko budują dziś swoją duchową tożsamość, ale chcą przebudowy również przestrzeni materialnej, w której żyją na co dzień – przestrzeni publicznej, w której funkcjonują. Ekspansja duchowa wykroczyła poza swe ramy coraz bardziej odciskając swoje piętno w realnym życiu. Żadna instytucja państwowa na czele z IPN, żaden odgórny nakaz nie jest w stanie dokonać tak spektakularnej dekomunizacji przestrzeni publicznej, jakiej dokonują dziś młodzi ludzie, którzy z determinacją i uporem, w każdym niemal Urzędzie Gminy składają wnioski, petycje, projekty o zmianę nazwy ulicy, placu, ronda.
To mrówcza, całkowicie społeczna i często anonimowa praca pokolenia dzisiejszych 20-sto, 30-sto – latków na zawsze wyruguje z życia i przestrzeni publicznej nomenklaturę komunistyczną, która naszym rodzicom jest zwykle obojętna, ale oni tak zostali po prostu wychowani, żeby nie mieszać się w sprawy publiczne, które zarezerwowane były dla wąskiej grupy aparatczyków.
Dziś urzędnik nie może zamknąć przed takim młodym człowiekiem drzwi. Może oczywiście zlecić „konsultacje społeczne”, ale czym one są w porównaniu z internetowymi portalami społecznościowymi, opanowanymi przez młodzież?
Z dnia na dzień powstają kolejne strony i profile promujące zmiany ulicy, czy nadania nazwy dla nowego ronda, a przy kilkuset tzw. „polubieniach” to już żaden problem skrzyknąć się, zorganizować i ostentacyjne przynieść urzędnikowi kilkaset, tym razem realnych, „polubień” w postaci podpisów.
W przeddzień 1 marca zachęcam więc was, młodzi ludzie, rozejrzyjcie się w swojej okolicy, nie konieczne trzeba jechać do miasta wojewódzkiego, aby wykrzykując kilka patriotycznych haseł (do czego również zachęcam) upamiętnić „naszych” bohaterów. Zróbcie to realnie, na stałe zmieniając charakter swoich miast i miasteczek, zwykle szarych reliktów nieciekawej przeszłości. Wystarczy trochę samozaparcia i możecie swoje miejscowości zamienić w bastiony pamięci, a wówczas świat nabierze kolorów. Za trud włożonej pracy, będziemy przyjmować podziękowania od przyszłych pokoleń Polaków.
Autor: Tomasz Greniuch, historyk, narodowiec, czytelnik wMeritum.pl
Fot.: nsz.com.pl