Po różnych trudnościach prawnych władze Kijowa wydzieliły teren pod budowę Kościoła rzymsko-katolickiego, w północnej części miasta. To jednak nie zakończyło kłopotów znajdujących się tam ojców franciszkanów.
Zakonnicy od 2004 roku starają się o wyznaczenie obszaru pod budowę kościoła katolickiego. Na razie parafię prowadzą w bloku przez nich zamieszkiwanym. Funkcje kaplicy i salki katechetycznej pełnią pokoje. W północnej części stolicy Ukrainy nie ma ani jednej świątyni rzymsko-katolickiej.
Zgoda władz na budowę nie zakończyła problemów tamtejszych katolików. Przeciwko świątyni opowiadają się mieszkańcy pobliskich bloków, w dzielnicy Obołoń. Chcą by w tym miejscu zrobiono park.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
W kwietniu tego roku, grupa modlących się wiernych została zaatakowana przez nieznanego sprawcę. Przestępca strzelał do zgromadzonych z broni pneumatycznej. Dwie osoby zostały ranne. Ostatnio, 5 października, w biały dzień, zostało także zniszczone ogrodzenie placu przeznaczonego pod budowę kościoła.
Warto zwrócić uwagę na zachowanie policji, która ograniczyła się do „rejestracji zajścia”. Ataki na parafię, jak dotąd, spotykają się biernością władz i organów ścigania.
Ojcowie franciszkanie chcą w Kijowie zbudować kościół pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu oraz stworzyć Centrum Sprawiedliwość, Pokoju i Ochrony Stworzenia. Pragną rozmowy z mieszkańcami niechętnymi budowie świątyni.
Gdyby taka sytuacja miała miejsce w Polsce względem prawosławnych na pewno nie przeszłoby to bez echa. Media podniosłyby larum o polskiej nietolerancji, zaściankowości i naszym braku ekumenizmu. Jak widać w stolicy państwa, mieszczącego się w Europie, katolików można prześladować i nikt z „dzielnie walczących o tolerancję” nie powie ani słowa.
źródło: PCh24.pl
fot. Wikimedia Commons