Raper Peja udzielił wywiadu serwisowi natemat.pl. Podczas rozmowy powiedział, co jego zdaniem psuje polskich raperów. Opowiedział również o swoich zarobkach oraz o tym, co stanowi główne źródło jego utrzymania.
Peja pytany był m.in. o coraz większy rozdźwięk, który tworzy się pomiędzy raperem a słuchaczem. Ci pierwsi często nawijają bowiem o swoim wystawnym życiu oraz sławie, a ich odbiorcy mogą o tym jedynie pomarzyć. Andrzejewski, bo tak na nazwisko ma Peja, twierdzi, że jeżeli muzyk faktycznie żyje tak, jak przedstawia to w tekstach, to jest dla niego autentyczny.
„Raper, który osiągnął sukces materialny może mieć kilka problemów, ale nigdy w związku ze swoim rapem. Bo jeśli zacznie opisywać zmiany wokół siebie, również w związku z zarobieniem kasy, jest dla mnie autentyczny” – powiedział i dodał, że raper przestałby być wiarygodny, gdyby pomimo swojego statusu społecznego „nadal celował w target ekipy spod bramy lub klatki”.
Peja przyznaje, że rapować można o wszystkim i podkreśla, że zmiana swojego życia i awans społeczny, to nic złego. Muzyk zauważa jednak, że wraz z zarabianiem pieniędzy, wielu raperów traci kontakt z rzeczywistością.
„Jakby nie było kasa podnosi status – niestety kasa wielu też psuje – bo raperzy myślą, mam kasę więc mam władzę. To pierwszy krok do upadku” – powiedział Andrzejewski. „Rap to tez alkohol i narkotyki – duża woda sodowa po osiągniętym sukcesie zmienia optykę wykonawców – dlatego część słuchaczy potrafi trafnie wypunktować swojego pupila” – dodaje w dalszej części swojej wypowiedzi.
Peja zdradził również, co stanowi główne źródło jego utrzymania. „Jeśli chodzi o mnie to żyję z koncertów i sprzedaży płyt. Moja linia odzieżowa też generuje przychód, natomiast wytwórnia płytowa utrzymuje się tylko dlatego, że sam wydaje w niej swoje płyty” – powiedział bez ogródek.