Sebastian Duliniec, pełnomocnik rodziny Magdaleny Żuk, odniósł się do informacji o dokumentach w sprawie śmierci dziewczyny. Polscy śledczy otrzymali je od egipskich funkcjonariuszy. Duliniec skrytykował raport z Egiptu, wskazując na jego braki.
Od sprawy, która poruszyła całą Polskę minął już niemal rok. Jednak dopiero teraz do naszego kraju przekazano egipski raport dotyczący tajemniczej śmierci Magdaleny Żuk w znanym kurorcie turystycznym w Egipcie.
Jestem zbulwersowany faktem, że dowiadujemy się ze środków masowego przekazu o istnieniu jakieś dokumentów w aktach sprawy. Myślę, że nie zadzwoniono do nas dlatego, że to co spłynęło z Egiptu jest marnej jakości – powiedział Sebastian Duliniec, pełnomocnik rodziny Magdaleny Żuk.
Czytaj także: Do Polski wreszcie trafił egipski raport w sprawie Magdaleny Żuk. Są szczegóły
– To, co nazywamy raportem, jest materiałem, który nie nadaje się do żadnego procesowego wykorzystania. Nie ma tam ani zeznań świadków i opinii biegłych, ani jakichkolwiek dokumentów z procesu który toczył się w Egipcie. Polskim prokuratorom nie udało się niczego zdobyć z Egiptu – dodał.
Egipski raport
Egipski raport jednoznacznie wskazuje, że na ciele Magdaleny Żuk nie stwierdzono żadnych obrażeń, które mogłyby zostać zadane przez osoby trzecie. W jego treści stwierdzono, że jedyne urazy zostały spowodowane przez upadek z dużej wysokości. Taka zresztą ma być przyczyna jej śmierci. Nie wykryto również żadnych śladów świadczących o tym, że młoda kobieta broniła się przed jakimś napastnikiem. Pod paznokciami nie wykryto żadnego materiału DNA.
Jak wynika z ustaleń”Faktu”, w raporcie stwierdzono również, że Polka na pewno nie została zgwałcona. Co więcej, przez cały pobyt w egipskim kurorcie nie miała żadnych stosunków seksualnych. Przyznano natomiast, że Magdalena Żuk zażywała leki na depresję. W jej organizmie stwierdzono występowanie substancji używanej m.in. przy leczeniu psychoz i schizofrenii.
Osoba zbliżona do śledztwa przekazała, że obrażenia ciała wymienione w egipskim raporcie są identyczne z tymi, jakie opisali specjaliści po ponownej sekcji zwłok w Polsce.
Tajemnicza śmierć
27-letnia Magdalena Żuk do Egiptu wyjechała sama. Niedługo po przyjeździe do kurortu Mars Alam zaczęła się dziwnie zachowywać. Jak podaje telewizja Polsat, swoim znajomym miała powiedzieć, że ktoś wsypał jej do napoju podejrzaną substancję.
Według przedstawiciela biura podróży, które zorganizowało wyjazd, kontakt z 27-latką był utrudniony. Jej zachowanie miało wskazywać zaś na silny uraz psychiczny. W efekcie kobieta trafiła do szpitala. Tam w niejasnych okolicznościach miała wyskoczyć z okna. Z poważnymi obrażeniami głowy, klatki piersiowej oraz rąk i nóg przewieziono ją do szpitala w Hurghadzie, gdzie zmarła.
O sprawie Magdaleny Żuk głośno zrobiło się na przełomie kwietnia i maja ubiegłego roku. Śmierć 27-letniej Polki w egipskim kurorcie w Hurghadzie wywołała wielkie zainteresowanie opinii publicznej w Polsce. Niejasne okoliczności zgonu dziewczyny wywołują wiele pytań i mnożących się spekulacji.
Źródło: Wprost.pl, wMeritum.pl