Ryszard Petru gościł w programie Andrzeja Stankiewicza w internetowej telewizji portalu onet.pl. Rozmowa dotyczyła finansów Nowoczesnej. Polityk przedstawiał swoje starania o odzyskanie finansowania z budżetu, ale wystarczyła chwila, aby sam zrozumiał, że to nie ma sensu.
Do Strasburga zgłosiliśmy nasz wniosek, że niesłusznie zostaliśmy pozbawieni wsparcia finansowego z budżetu państwa i wniosek został przyjęty i będzie rozpatrywany. To jest kluczowa kwestia. Oczywiście nie jestem w stanie zagwarantować panu, że sprawa zostanie korzystnie rozpatrzona dla nas, ale mogę powiedzieć tak. dostaliśmy informację w ostatnich dniach z Trybunału w Strasburgu, że wniosek został wprowadzony, został przyjęty i będzie rozpatrywany. Jestem dobrej myśli. – przekonywał Petru.
Petru skrytykował też ustawę o partiach politycznych. Stwierdził, że zawiera ona „niewspółmierne kary do błędu”. Błąd był księgowy, takich błędów w firmach jest cała masa na co dzień, banki to przeksięgowują. Natomiast w przypadku tej ustawy nie ma nawet możliwości korekty. – tłumaczył.
Przyznał, że wystąpił do Strasburga o 28 mln zł, czyli – jak wyjaśnił – o kwotę, którą Nowoczesna powinna otrzymać przez okres 4-letniej kadencji plus kara. Jest pan pierwszą osobą, której to mówię, bo tak się złożyło po prostu. – stwierdził Petru.
To ja panu poradzę od razu. Po dobroci, jako doświadczony w Strasburgu, panu powiem. Parę lat to zajmie, pięć, siedem lat. Tyle trwały sprawy, które ja prowadziłem. – oznajmił dziennikarz. Petru chyba się lekko poddenerwował. To pan prowadził te, a ja prowadzę inne – rzucił lider Nowoczesnej i chyba w tym momencie zrozumiał, że cały jego wysiłek jest pozbawiony sensu. Gdyby to miało być pięć lat, to wtedy jakby cała procedura nie ma sensu, bo przecież partia polityczna ma czteroletni okres kadencji – podsumował Petru.
Od 12 minuty:
Źródło; Fot.: yt.com/Onet News