Opublikowane przez TVP kolejne nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele” wywołały prawdziwą burzę. Jak dotąd najwięcej komentarzy jest wokół udziału w spotkaniach z ważnymi politykami PO ks. Kazimierza Sowy i słów jakie duchowny wypowiada. Na łamach „Gościa Niedzielnego” ks. Sowa komentuje publikację nagrań.
Ks. Sowa utrzymuje, że wspólne wizyty w restauracji z politykami PO miały charakter „prywatnych spotkań”. Nie przesadzajmy. To było spotkanie ludzi, którzy znają się prywatnie jeszcze od lat 90. – tłumaczył duchowny, nie widząc nic nie stosownego w takich rozmowach.
Słowa o „zniszczeniu” środowiska „Gazety Polskiej” ks. Sowa stara się zdezawuować twierdząc, że zostały one odczytane w złym kontekście. Ten fragment, który ja słyszałem, dotyczył tego, że opublikowano w „Gazecie Polskiej” jakąś nieprawdziwą informację i w tym przypadku chodziło nie o to, żeby kogoś zniszczyć w sensie fizycznym, tylko w sensie jakiejś obrony, kiedy ktoś pisze nieprawdę. I to jest ten kontekst. – tłumaczy.
Ks. Sowa dopytywany przez dziennikarza, czy ustalanie obsady zarządów spółek skarbu państwa na spotkaniach w restauracjach jest w porządku, starał się wytłumaczyć usprawiedliwiając całą sytuację… kompetencjami Aleksandra Grada.
Po pierwsze Grad nie był wtedy posłem, zrezygnował wcześniej z mandatu poselskiego. I to chyba nie wcześniej w sensie tydzień czy dwa, ale znacznie wcześniej. Druga sprawa to generalnie układ, kiedy ktoś jest ministrem skarbu, to jednak zajmuje się biznesem i spółkami Skarbu Państwa, a jak ktoś jest urzędnikiem w Kancelarii Prezydenta, to się zajmuje urzędem – to jest pewna różnica. Moim zdaniem chyba dosyć oczywista. Ale, żeby sprawa była jasna, ja nie uważam, żeby przejścia z polityki do biznesu były czymś, co należy się politykom i to zawsze będzie zgrzytem. – mówił.
Źródło: gosc.pl
Fot.: Wikimedia/Grycuk; Facebook.com/Sowa