Piotr Wierziłow to jeden z liderów antyputinowskiej grupy Pussy Riot. Kilka dni temu trafił do aresztu, a gdy go opuścił zaczął czuć się bardzo źle. W stanie ciężkim trafił do szpitala. Lekarze podejrzewają, że najprawdopodobniej padł on ofiarą otrucia nieznaną substancją chemiczną.
Wierziłow wraz ze swoją partnerką trafił do aresztu 9 września. Tego dnia miały się odbyć w Rosji antyrządowe protesty związane z wywołującą kontrowersje reformą systemu emerytalnego. W piątek odbyła się rozprawa, a po niej Wierziłow wrócił do domu. Wtedy zaczęły się z nim dziać dziwne rzeczy.
Mężczyzna zaczął się czuć źle. Położył się, aby odpocząć. Gdy się obudził okazało się, że zaczyna tracić wzrok. Po chwili miał już problemy z poruszaniem się i mówieniem. Jego stan wciąż się pogarszał i trafił do szpitala.
Jego stan określany jest jako ciężki, ale powoli odzyskuje świadomość. Lekarze w jego organizmie wykryli obecność niezidentyfikowanych środków chemicznych. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna został otruty.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Źródło: fakt.pl