W sobotę odbył się hit 21. kolejki PlusLigi. Do Bydgoszczy przyjechał Cuprum Lubin. Po czterech niezbyt emocjonujących setach zwycięsko z pojedynku wyszedł miejscowy Transfer. Inne starcia przyniosły dużo więcej emocji.
Mecz bez historii
Pierwsze piłki należały zdecydowanie do gospodarzy, którzy błyskawicznie uzyskali przewagę (6:1). Goście z początku nie grali swojej najlepszej siatkówki, dlatego nie potrafili oni odrobić strat (11:7). Podopieczni Vitala Heynena spokojnie realizowali plan gry, powiększając prowadzenie (19:12). Przyjezdni raz po raz nadziewali się na bloki rywali, przez co nie mieli oni nic do powiedzenia w pierwszym secie (25:17).
Czytaj także: PlusLiga: Asseco lepsze w hicie kolejki!
Podrażnieni goście szybko zapomnieli o pierwszej partii, demolując na starcie przeciwników (0:4). Tym razem to Cuprum prowadził grę, utrzymując wypracowaną zaliczkę (4:11). Liczne błędy Transferu sprawiały, że przewaga graczy prowadzonych przez Gheorghe Cretu konsekwentnie była utrzymywana (12:19). Czwarta drużyna w tabeli PlusLigi kompletnie się posypała, z czego skrzętnie korzystał beniaminek, rozbijając rywali (13:25).
Po krótkiej przerwie znów sytuacja uległa zmianie i to bydgoszczanie ponownie byli stroną dominującą, dewastując przeciwników (7:1). „Miedziowi” rozregulowali swoja grę, a ich ataki były wodą na młyn dla Transferu (11:4). Lubinianie nie potrafili w żaden sposób się pozbierać, dlatego szansa na zwycięstwo za trzy punkty (dzięki którym zrównaliby się punktami z bydgoszczanami w tabeli) bezpowrotnie im uciekła (20:10). Zespół z nad Brdy szybko dokończył dzieła, zapewniając sobie kolejne „oczko” do tabeli” (25:14).
Dopiero w czwartej części spotkania obie ekipy zaczęły grać punkt za punkt (5:5). Kibice zgromadzeni w hali Łuczniczka w końcu doczekali się zazębienia gry (13:11). W końcu jednak gospodarze postanowili zaatakować, co im się opłaciło, gdyż uzyskali oni solidną zaliczkę (17:12). Cuprum nie potrafił już wrócić do pojedynku, przegrywając seta 25:19, a całe starcie 3:1.
Transfer Bydgoszcz – Cuprum Lubin 3:1 (25:17, 13:25, 25:14, 25:19)
Transfer Bydgoszcz: Woicki, Jarosz, Cupković, Nally, Duff, Gunia, Murek (libero) oraz Bonisławski (libero), Marshall, Waliński, Wolański, Jurkiewicz
Cuprum Lubin: Łapszyński, Trommel, Paszycki, Kadziewicz, Romać, Łomacz, Rusek (libero) oraz Michalski, Siezieniewski, Gromadowski, Gorzkiewicz
MVP: Paweł Woicki
Pozostałe spotkania:
Męczarnie „Pasów”
Podopieczni Andrzeja Kowala muszą bezwzględnie zdobywać punkty, gdyż w czołówce zaczyna robić się strasznie ciasno. Dla „Wojskowych” natomiast każde „oczko” jest potrzebne, by utrzymać ósmą lokatę, gwarantującą grę w play-offach. Z tego powodu kibice mogli obejrzeć bardzo ciekawe widowisko, którego zwycięzcę musiał wyłonić tie-break. W nim minimalnie lepsi okazali się gospodarze, którzy „uciekli z pod topora”.
Asseco Resovia Rzeszów – Cerrad Czarni Radom 3:2 (23:25, 26:24, 19:25, 25:14, 15:12)
Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Lotman, Nowakowski, Schoeps, Ivović, Dryja, Ignaczak (libero) oraz Penczew, Holmes, Buszek
Cerrad Czarni Radom: Kampa, Żaliński, Ostrowski, Oivanen, Westphal, Pliński, Kowalski (libero) oraz Kędzierski, Bołądź, Wachnik, Gutkowski
MVP: Piotr Nowakowski
„Pszczółki”użądliły
Kielczanie na pewno liczyli na nieco słabszą dyspozycję faworyzowanych bełchatowian. Ci jednak nie mogą już tracić punktów, jeśli myślą o wygraniu rundy zasadniczej, dlatego bardzo zmotywowani wyszli na plac gry. Mimo walki, Effector nie mógł naruszyć monolitu stojącego po drugiej stronie siatki, nie zdobywając nawet seta w starciu z mistrzem Polski.
Effector Kielce – PGE Skra Bełchatów 0:3 (28:30, 18:25, 20:25)
Effector Kielce: Maćkowiak, Staszewski, Buchowski, Pająk Bieniek, Krzysiek, Sufa (libero) oraz Jungiewicz, Janusz, Takvam, Penchev
PGE Skra Bełchatów: Lisniac, Wlazły, Conte, Wrona, Uriarte, Marechal, Piechocki (libero) oraz Brodjović, Muzaj
MVP: Nicholas Uriarte
Równia pochyła ZAKSY
O tym, ze forma kędzierzynian jest bardzo nierówna, wiedzą wszyscy. Mimo to byli oni faworytami w starciu z olsztynianami. Indykpol spokojnie jednak rozpoczął spotkanie, stawiając bardzo wysokie warunki przyjezdnym. Podopieczni Sebastiana Świderskiego po raz kolejny pokazali się z bardzo słabiej strony, nie zdobywając nawet punktu, co stawia ich w bardzo niekorzystnej sytuacji przed następnymi meczami.
Indykpol AZS Olsztyn – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (26:24, 19:25, 25:21, 25:17)
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Bednorz, Adamajtis, Zniszczoł, Hain, Ogurčák, Potera (libero) oraz Zatko, Cabral, Łuka
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Kooy, van Dijk, Rejno, Zagumny, Loh, Wiśniewski, Zatorski (libero) oraz Witczak, Ruciak, Zapłacki, Abel-Aziz
MVP: Paweł Adamajtis
Zniżka formy…
„Żółto-czarni” po sromotnej klęsce chcieli się zrehabilitować w starciu z BBTS-em. Goście od pierwszych piłek wierzyli jednak w zwycięstwo, dzięki czemu gdańszczanie nie potrafili rozwinąć skrzydeł. Wyrównana gra obu ekip spowodowała, że kibice w Ergo Arenie zobaczyli tie-break, w którym gospodarze okazali się słabsi od rywali.
Lotos Trefl Gdańsk – BBTS Bielsko-Biała 2:3 (28:26, 22:25, 10:25, 25:23, 11:15)
Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Grzyb, Gawryszewski, Schwarz, Mika, Troy, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Wierzbowski, Stolc, Ratajczak
BBTS Bielsko-Biała: Polański, Kwasowski, Neroj, Gonzalez, Buniak, Kapelus, Dębiec (libero) oraz Ferens, Sobala
MVP: Bartłomiej Neroj
Źródło: inf. własna/sportowefakty.pl
Fot: Patryk Głowacki/wMeritum.pl