O ekshumacjach Żołnierzy Wyklętych, zakłamywaniu historii i gloryfikacji Jaruzelskiego w rozmowie z wMeritum.pl mówi Tadeusz M. Płużański, historyk, publicysta, pisarz, autor głośnych książek o komunistycznej bezpiece: „Bestie: mordercy Polaków”, „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”, „Bestie 2”.
Karol Podstawka: 8 czerwca uroczyście pożegnaliśmy szczątki ofiar komunistycznych zbrodni wydobyte z historycznej Kwatery „Ł” na warszawskim cmentarzu powązkowskim. Jakie znaczenie mają te ekshumacje z punktu widzenia zarówno historycznego jak i szeroko rozumianej świadomości społecznej?
Tadeusz M. Płużański: Znaczenie ogromne. Na warszawskiej „Łączce” Powązek Wojskowych odkopywani są nasi prawdziwi bohaterowie – nie ci okrągłostołowi, typu Michnik, Mazowiecki, Jaruzelski, Kiszczak, ale ci, którzy walczyli w czasie wojny i po jej zakończeniu w szeregach AK, NSZ, WiN. Walczyli o Polskę wolną i niepodległą, bez okupanta niemieckiego i sowieckiego. Oni są dziś odkopywani nie tylko z ziemi – z bezimiennych dołów śmierci, do których potajemnie zrzucili ich komunistyczni siepacze, ale także z naszej zbiorowej świadomości. Bo szatański plan narzuconej siłą, uzurpatorskiej władzy z centralą w Moskwie polegał na tym, aby najpierw zamordować polskich patriotów – kadrę dowódczą przedwojennej Polski, elitę II Rzeczpospolitej, a potem zamordować pamięć o nich. Przecież o gen. Fieldorfie, rtm Pileckim, mjr Szendzielarzu, mjr Dekutowskim komuna zakazywała mówić aż do końca tego dziwnego, skolonizowanego przez Sowietów tworu, nazywanego PRL-em. Dzięki pracującej w kwaterze „Ł” ekipie ekshumacyjnej i identyfikacyjnej, a szczególnie jej mózgowi prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi z IPN, niezłomni bohaterowie Polski wracają. „Podziemna Armia Powraca” – jak śpiewali 1 marca br., podczas koncertu upamiętniającego Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych Leszek Czajkowski, Paweł Piekarczyk i Jerzy Zelnik. Wniosek z tego taki, że komunistyczni okupanci, mimo swoich zbrodni i późniejszej propagandy przegrywają. Przegrywają batalię o polską pamięć, historię i świadomość narodową. Owa Podziemna Armia – bohaterska, niezłomna, walcząca do końca będzie miała wreszcie swoje groby, a rodziny po latach upokorzeń będą mogły zapalić lampki i pomodlić się na grobach swoich bliskich.
Bardzo optymistycznie to brzmi. Jednak nie zapominajmy, że wielu oprawców naszych bohaterów do dnia dzisiejszego spokojnie żyje obok nas pobierając wysokie emerytury. Tymczasem wielu kombatantów podziemnych formacji niepodległościowych ledwo wiąże koniec z końcem. Czy wierzy Pan, że wymierzenie sprawiedliwości zbrodniarzom, po tylu latach od upadku komunizmu, wciąż jest jeszcze możliwe?
Teraz będzie mniej optymistycznie. Kwatera „Ł” to miejsce święte dla każdego Polaka, miejsce spoczynku doczesnych szczątków naszych bohaterów, ale jednak miejsce historyczne, symboliczne. Dzięki IPN wysepka dobra i prawdy na morzu kłamstwa, bezkarności i zapomnienia. Polska rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Komunistyczni mordercy żyją obok nas, nie osądzeni za swoje udokumentowane zbrodnie, z ogromnymi, kilkutysięcznymi emeryturami, które zapewnia im obecne państwo. Na te wysokie, resortowe uposażenia składamy się wszyscy. A ofiary owych bestii – oprawców Polaków i ich rodziny na ogół żyją w biedzie. To jawne bezprawie, brak elementarnej sprawiedliwości. Taką abolicję dla komuny, a z drugiej strony brak szacunku dla ludzi walczących o Niepodległą zafundowano nam podczas tzw. bezkrwawej rewolucji 1989 roku. Ten stan trwa do dziś, utrwalany przez okrągłostołowe, salonowe „elity” III RP. Dzisiejsi włodarze Polski boją się, że prawda o powojennych, tragicznych dziejach naszego kraju zagrozi ich pozycji, wpływom, które zawdzięczają właśnie płynnemu przejściu z PRL do współczesnych czasów. To prawda o zbrodniach, które umożliwiły ich formacji politycznej, ich środowisku, a nawet rodzinom przejęcie władzy w Polsce w roku 1944/45. Prawda o losie żołnierzy wyklętych-niezłomnych, również ta odkopywana na „Łączce”. Dlatego prace na Powązkach napotykają ciągle na wielkie trudności. Spadkobiercy morderców robią wszystko, aby to zablokować. Blokują również, dzięki usłużnemu, postkomunistycznemu aparatowi sprawiedliwości osądzenie winnych. Dlatego w obecnym stanie rzeczy w ukaranie zbrodniarzy nie wierzę, szczególnie, gdy patrzę na bezkarność Jaruzelskiego, Kiszczaka, Kani, czy Kociołka. Ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Może doczekamy drugich Węgier, Budapesztu w Warszawie.
Oprócz kwestii, o których Pan wspomniał w najlepsze trwa także zakłamywanie historii. Miesiąc temu wybuchła głośna sprawa ataku prof. Andrzeja Romanowskiego na rotmistrza Witolda Pileckiego, bliskiego współpracownika Pańskiego ojca. Autor insynuował rzekomą współpracę rotmistrza z przesłuchującą go bezpieką. Artykuł doczekał się z Pana strony ostrej krytyki. Teraz, mamy z kolei do czynienia z przygotowywaną laurką wybielającą postać generała Jaruzelskiego, w której znajdą się wypowiedzi m.in.: Jerzego Urbana, Aleksandra Kwaśniewskiego czy Michaiła Gorbaczowa. Jakie, Pańskim zdaniem, jest podłoże i cel tych ataków na prawdę o polskiej historii?
Tak, jak już komentowałem, tekst Romanowskiego w tygodniku „Polityka” był paskudnym paszkwilem napisanym na zamówienie polityczne. Paszkwilem na świetlaną postać Witolda Pileckiego, a zarazem na IPN, do tego w rocznicę zamordowania rotmistrza i w związku z rozpoczęciem drugiego etapu ekshumacji na „Łączce”. Wyjątkowa ohyda. Szczęśliwie mamy dziś trochę wolnych mediów i udało się wypunktować wszystkie te brednie, a kłamliwych tez profesora – literaturoznawcy nie podchwycili inni salonowi naukowcy. Uderzył kulą w płot. Bohatera nie udało się opluć, to teraz postanowiono zaatakować z innej flanki. Przyszedł czas na wybielanie komunistycznego zbrodniarza, towarzysza generała, który w normalnym państwie dawno zostałby zdegradowany i osądzony. A w tym marionetkowym tworze o nazwie III RP może chodzić z podniesioną głową jako ekspert prezydenta. Ale ta obecna laurka to powtórzenie michnikowej propagandy sprzed lat o „człowieku honoru”. Mężu opatrznościowym, który zbawił Polskę w 1981 r. i później w 1989 r., za co wdzięczni poddani powierzyli mu urząd pierwszego prezydenta. W tej całej tragifarsie chyba najbardziej bawi mnie to, jak salon może akceptować człowieka, który czyścił armię z Żydów. Powiedzmy wprost – antysemitę. Ale antysemitów nie wolno szukać w swoich szeregach, tylko w obozie wroga. No i przypomnijmy, że ostatnio był jeszcze tzw. niezbędnik lewicy, fałszujący cały okres PRL-u. Ale może przynajmniej politycy SLD nauczą się dat, i nie będą bajdurzyli, jak niejaki poseł Joński, że Powstanie Warszawskie wybuchło w 1988 r. To wszystko pokazuje, jak bardzo jesteśmy skażeni komuną, i jak bardzo dzisiejszym „opiniotwórczym” ośrodkom zależy, aby ten homo sovieticus dalej w nas trwał. Żebyśmy powtarzali historyczną propagandę z czasów pogardy, pisaną przez komunistycznych sługusów w rodzaju Ryszarda Nazarewicza, Zenona Kliszki, czy Kazimierza Kąkola. Wychwalali wyzwolicielską armię czerwoną i bohaterską Armię Ludową, którym nie można odbierać pomników, a opluwali żołnierzy AK jako zaplutych karłów reakcji, a wyklętych nazywali bandytami.
Wspomniana księga pamiątkowa dla Jaruzelskiego jest częścią planowanych przez SLD hucznych obchodów 90. urodzin generała Jaruzelskiego. Jubileusz ma się odbyć w budynku Sejmu. Sprawa została oprotestowana przez organizacje prawicowe. Narodowcy zapowiadają blokadę wejść do parlamentu. Czy popiera Pan taką formę protestu?
Cóż, jeśli inne metody nie skutkują. Jeśli towarzysza generała od lat nie można skazać za komunistyczne zbrodnie – wypowiedzenie wojny narodowi 13 grudnia 1981 r., czy „sprawstwo kierownicze” masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., to przynajmniej należy uniemożliwić mu pojawianie się w miejscach publicznych w chwale bohatera narodowego. Musimy liczyć w tym względzie na nas samych – na inicjatywy oddolne, obywatelskie, bo niestety obecne władze państwowe nam w tym nie pomogą. Urzędnicy prezydenccy, czy niektórzy parlamentarzyści chętnie zrobią sobie zdjęcia z Jaruzelskim. Dla nich nie będzie dyshonorem to, że podadzą rękę zbrodniarzowi. Że zorganizują mu jubel. Oni się tym nawet szczycą. Czy słyszał pan, aby w jakimkolwiek kraju – nawet postkomunistycznym – fetowano w ten sposób byłych dyktatorów? Albo w Niemczech, czy nazistowskich zbrodniarzy zaprasza się do pałacu prezydenckiego, albo parlamentu? Ich miejsce jest w więzieniu. A u nas przywódcę wojskowej junty – związku przestępczego o charakterze zbrojnym – jak to nawet określił sąd, zaprasza się do instytucji, które mają reprezentować majestat Rzeczpospolitej. I jak tu nie mówić, że III RP – zamiast być kontynuacją II RP, jest nieodrodnym dzieckiem PRL-u?
Co więcej, na polskiej scenie politycznej wciąż funkcjonuje partia będąca bezpośrednią kontynuatorką komunistycznej PZPR. Czy SLD nie powinien zostać po prostu zdelegalizowany?
Oczywiście, że powinien zostać zdelegalizowany. SLD to następca PZPR, a wcześniej stworzonej przez Moskwę Polskiej Partii Robotniczej. Partii od początku antypolskiej, realizującej zbrodnicze plany Sowietów. Tak samo powinniśmy traktować jej przywódców – od Bieruta do Millera. I niech nie mydlą nam oczu, że dziś nie są już komunistami, tylko postępowymi demokratami. Ich korzenie najlepiej widać właśnie podczas imprez z udziałem Jaruzelskiego, pogrzebów PZPR-owskich działaczy, czy obchodzonych wciąż rocznic takich organizacji jak Armia Ludowa, czy Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pojawia się na nich cała plejada dawnych i obecnych działaczy. Zresztą – chyba niewiele osób o tym wie – legalnie działa w naszym kraju także Komunistyczna Partia Polski, która otwarcie głosi, że jest spadkobiercą przedwojennej KPP. A podobno komunizm jako ideologia totalitarna i zbrodnicza jest w Polsce prawnie zakazany. To kolejny dowód na fasadowość naszej wolności i niepodległości.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Karol Podstawka
fot. Łukasz Przybysz