Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, opisał za pośrednictwem Twittera kuriozalną wymianę zdań z listonoszką, która miała za zadanie doręczyć mu list polecony. Jaja jakieś – podsumował.
Narodowy operator Poczta Polska wprowadził chyba jakieś nowe zasady – rozpoczął swój wpis Warzecha. W jego dalszej części opisał rozmowę z listonoszką, która miała za zadanie doręczyć mu list polecony. Kobieta zadzwoniła domofonem i poprosiła, by publicysta… zszedł na dół w celu odebrania przesyłki. Przed chwilą listonoszka zażądała, żebym po polecony zszedł do niej przed dom z 2. piętra – relacjonuje.
Warzecha przyznaje, że gdy odmówił listonoszce, ta…”sobie poszła”. Jaja jakieś – podsumował.
Narodowy operator pocztowy @PocztaPolska wprowadził chyba jakieś nowe zasady. Przed chwilą listonoszka zażądała, żebym po polecony zszedł do niej przed dom z 2. piętra. Odmówiłem, więc sobie poszła. Jaja jakieś.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 13 grudnia 2017
Pod wpisem Warzechy natychmiast zaroiło się od komentarzy. Niektórzy z internautów zarzucali publicyście czepialstwo oraz kłótliwość.
Czy ja jestem od tego, żebym był sympatyczny? Domaganie się, żeby pracownik należycie wykonywał swoją pracę, to kłótliwość?
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 13 grudnia 2017
A ja myślę, że mamy prawo oczekiwać od ludzi, że będą wykonywali to, co mają za zadanie.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 13 grudnia 2017
Dlaczego mam się interesować ich warunkami pracy? Nie rozumiem. Co mnie one obchodzą? Jest firma, ma działać dobrze. A że nie ma konkurencji, bo „narodowa”, to działa jak w Peerelu. @PocztaPolska
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 13 grudnia 2017
A jaka jest Wasza opinia na ten temat? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Pixabay.com