Kandydatka Frontu Narodowego, Marine Le Pen, łagodzi ton przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji. Tym razem chodzi o walutę, do której wcześniej podchodziła o wiele bardziej stanowczo.
Marine Le Pen jasno mówiła, że w przypadku jej zwycięstwa w wyborach prezydenckich, będzie chciała wyprowadzić Francję z Unii Europejskiej oraz ze strefy euro. Opowiadała się za przywróceniem franka, zaś euro uznawała za walutę niestabilną i godzącą we francuską gospodarkę. Wielokrotnie podkreślała, że euro było nieudanym eksperymentem i należy rozmawiać z innymi państwami na temat likwidacji strefy euro.
Teraz jednak kandydatka Frontu Narodowego złagodziła ton. Nie zrezygnowała wprawdzie z koncepcji wprowadzenia franka, ale raczej jako walutę „obok” a nie „zamiast” euro. Zgodnie z jej ostatnią wypowiedzią, euro miałoby pozostać walutą we Francji przede wszystkim dla firm, które robią interesy na arenie międzynarodowej. Dla Francuzów z kolei w codziennym życiu należałoby przywrócić franka.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Taki pomysł od razu został skrytykowany przez ekonomistów, którzy uznali taką ideę za prowadzącą do katastrofy finansowej.
Druga tura wyborów prezydenckich we Francji odbędzie się już w najbliższą niedzielę, 7 maja. Marine Le Pen zmierzy się w niej z Emmanuelem Macronem. Sondaże dają wyraźną przewagę Macronowi.
Czytaj także: Francja: 1 maja w Paryżu starcia z policją i brak jedności związkowej