W Krajowym Rejestrze Długów widnieje obecnie ponad 309 tys. osób, które złamały przepisy w transporcie pasażerskim. Ale to nie oddaje rzeczywistej skali problemu, gdyż spis nie obejmuje wszystkich gapowiczów zalegających z płatnościami. Część zobowiązań nie podlega wpisowi, bo nie spełnia do tego odpowiednich warunków. Według danych z KRD, na koniec 2018 roku liczba dłużników była większa o ponad 24 tys. niż rok wcześniej, ale jednocześnie spadła o przeszło 94 tys. w ciągu ostatnich dwóch lat. Problem dotyczy głównie województw z dużymi aglomeracjami, gdzie działają najwięksi przewoźnicy miejscy, w tym kolejowi. Częściej pod lupą wierzycieli są mężczyźni niż kobiety. Uwzględniając wiek, płacenia unikają przede wszystkim osoby z grupy 26-35 lat.
Akcja windykacja
392 658 457,34 zł wyniosło łączne zadłużenie osób figurujących w Krajowym Rejestrze Długów za jazdę bez biletu w komunikacji miejskiej i kolejowej. Dane z 18 stycznia br. objęły 309 883 dłużników z 880 125 zobowiązaniami. Jak podkreśla Marcin Bonisławski, dyrektor Biura Kontroli Biletów ZW Renoma, KRD nie jest jedynym tego typu rejestrem. Ponadto nie wszyscy organizatorzy przewozu korzystają z niego. Ma to związek m.in. z różnie prowadzonymi procedurami windykacyjnymi. Jest to więc tylko wycinek wszystkich należności.
Czytaj także: Łódź - polskie Detroit
– Naszą działalność reguluje ustawa. Dodanie dłużnika do rejestru może nastąpić po spełnieniu łącznie trzech warunków. Dług musi być wyższy niż 200 zł oraz wymagany od co najmniej 30 dni. Wierzyciel ma obowiązek wcześniej wysłać listem poleconym lub doręczyć osobiście wezwanie do zapłaty. W nim konieczne jest zastrzeżenie, że jeśli w ciągu miesiąca nie nastąpi uregulowanie należności, to dane dłużnika zostaną przekazane do KRD. Adresat nie musi odbierać korespondencji, a taki ruch nie wstrzymuje procedury – wyjaśnia Andrzej Kulik, dyrektor Departamentu Analiz Rynkowych i Komunikacji z Krajowego Rejestru Długów.
Maksymalne zadłużenie gapowicza wyniosło 312 353,07 zł, a średnie − 1 267,12 zł. Zaskoczenia tymi danymi nie ukrywa prof. Adam Tarnowski, psycholog transportu z Uniwersytetu Warszawskiego. Ekspert nie wyobraża sobie, że za samą jazdę na gapę można stracić mieszkanie, bo te wartości są zbliżone. W takich ekstremalnych przypadkach, dłużnikowi jest już wszystko jedno, czy otrzyma kolejną płatność do uregulowania. Z kolei wysoka średnia pokazuje, że część osób nie uczy się na błędach i zalega z więcej niż jednym zobowiązaniem.
– Dane zmieniają się wraz z aktywnością kontrolerów i wierzycieli. W porównaniu z zestawieniem z 31 grudnia ubiegłego roku, łączne zadłużenie wzrosło z 390 150 726,67 zł. Wówczas dłużników było 310 458 z 875 994 zobowiązaniami. Z kolei 12 miesięcy wcześniej, gapowicze zalegali w sumie 353 120 641,92 zł. Wtedy w rejestrze widniało 286 017 konsumentów, którzy zgromadzili 863 367 zobowiązań. Natomiast na koniec 2016 roku zadłużenie było wyższe, wyniosło 447 117 934,87 zł. Wówczas mieliśmy wpisy o 402 014 osobach i 1 053 011 zaległych płatności – informuje rzecznik KRD.
Polska pod lupą
Najbardziej zadłużeni byli gapowicze z województwa śląskiego (114 834 838,74 zł), wielkopolskiego (111 010 105,35 zł) oraz łódzkiego (63 904 569,28 zł). Na przeciwległym biegunie znaleźli się dłużnicy z podlaskiego (1 047 087,34 zł), podkarpackiego (1 629 934,20 zł) i opolskiego (1 984 890,13 zł). Ponadto, w rejestrze uwzględniono dług osób bez podanego stałego adresu zamieszkania (257 522,98 zł). W takich przypadkach nie wiadomo, czy wierzyciel zwyczajnie nie wpisał takich danych, czy ich nie zdobył, co zaznacza Andrzej Kulik. I podkreśla, że działalność rejestru jest odpłatna, stąd dopisywanie bezdomnych byłoby sztuką dla sztuki. Oni najczęściej nie osiągają dochodów, więc ich długi spisuje się na tzw. straty.
– Sporo osób nie ma adresu zamieszkania w dowodach osobistych. Bardzo często kontrolerzy muszą pozyskiwać dane z oświadczenia ustnego. Zdarza się, że pasażerowie celowo wprowadzają w błąd albo nie udzielają prawdziwej odpowiedzi. Kontroler nie ma żadnego pola manewru. Zgodnie z ustawą prawo przewozowe, podstawą do wezwania funkcjonariuszy policji jest tylko sytuacja, kiedy podróżny odmawia okazania dokumentu tożsamości. Jeśli nie posiadamy adresu, to musimy zwrócić się do Centralnego Biura Adresowego, co znacznie wydłuża proces windykacyjny – mówi Marcin Bonisławski.
Najwięcej dłużników w rejestrze (stan na 18 stycznia 2019 r.) było z województwa śląskiego (69 822 osób), łódzkiego (54 108) oraz wielkopolskiego (49 738). Najmniej zaś z podlaskiego (1 483), opolskiego (2 547) i podkarpackiego (2 621 osób). Wierzyciele nie wskazali adresu części gapowiczów (495). Z kolei najwięcej zobowiązań dotyczyło województwa wielkopolskiego (291 072 osób), łódzkiego (235 552) oraz mazowieckiego (101 747). Z kolei najmniej było z podlaskiego (2 622), podkarpackiego (4 107) i opolskiego (4 434 osób). W spisie nie zabrakło długów „bezadresowców” (547).
– W województwach z największą liczbą dłużników są duże aglomeracje miejskie. Wszędzie tam mamy do czynienia z potężnymi przewoźnikami, zarówno miejskimi, jak i kolejowymi. Zgoła odmiennie wygląda sytuacja na ścianie wschodniej. To zapewne ma wpływ na liczbę przejazdów bez ważnego biletu – podkreśla dyrektor Biura Kontroli Biletów ZW Renoma.
Profil dłużników
Do KRD częściej trafiają wpisy dotyczące mężczyzn niż kobiet. 204 622 dłużników w rejestrze stanowią panowie, którzy mają do spłacenia 571 814 zobowiązań na kwotę 257 390 110,16 zł. Z kolei 105 261 pań zalega z 308 311 należnościami w wysokości 135 268 347,18. Średnie zadłużenie mężczyzny było niższe niż kobiet, wyniosło 1 257,88 zł wobec 1 285,08 zł .
– W większości branż panie stanowią mniej więcej 30-40% dłużników dopisywanych przez wierzycieli. To jednak nie wynika tylko z postawy wobec płacenia. Przeważnie mężczyzna podpisuje umowy w imieniu rodziny, bo ciągle jesteśmy społeczeństwem patriarchalnym. Wówczas dług dot. czynszu, prądu, gazu czy tego typu wydatków i jest przypisywany do głowy rodziny. Oczywiście, w przypadku komunikacji miejskiej nie ma to znaczenia. Kobiety są bardziej rzetelne i uczciwe – wyjaśnia rzecznik KRD.
Najwięcej wpisów w rejestrze dotyczy osób mających 26-35 lat. Ta grupa dłużników liczyła 104 154. Zgromadzili oni 295 414 zobowiązań na kwotę 132 212 664,16 zł. Drugie miejsce zajmują gapowicze w wieku 36-45 lat, których figurowało w rejestrze 75 827. Oni zalegali z 221 494 płatnościami w wysokości 100 729 741,55 zł. Najrzadziej do rejestru dopisywane są osoby poniżej 18. roku życia. Ci dłużnicy mają do uregulowania 872 zobowiązania na sumę 515 713,86 zł.
− To częściowo wynika z mobilności poszczególnych grup wiekowych, częstotliwości korzystania z komunikacji. Osoby mające 26-35 lat dopiero wchodzą w życie, są takimi młodymi dorosłymi. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie doświadczyli nieprzyjemności związanych z byciem dłużnikiem − wskazuje prof. Adam Tarnowski.
Jak zauważa Andrzej Kulik, wiek 36-45 lat to jest już etap stabilizacji życiowej. Często łączy się ze spłacaniem kredytów i wydatkami na dzieci, a niekiedy też kupowaniem ponad stan. Ekspert z KRD podkreśla, że w tej grupie jest najwięcej osób agresywnych podczas windykacji i postaw roszczeniowych. Według Marcina Bonisławskiego, jak najbardziej zasadne są próby odzyskiwania środków od dłużników, którzy w uporczywy sposób unikają opłacenia kary. Trzeba prowadzić procedurę, ponieważ najczęściej mamy do czynienia ze środkami publicznymi. Należności powinny być bezwzględnie uregulowane.
Czytaj także: Kolejne sklepy sieci Piotr i Paweł znikają z rynku. Gdzie nie zrobisz zakupów?
Źr.: Materiały prasowe