We wtorek 26 czerwca w czasie wspinaczki na najwyższy szczyt alpejski Mont Blanc zginęła 40-letnia Polka. Źródła w żandarmerii wojskowej podały, że kobieta nie była odpowiednio wyposażona. Polka nie miała butów z rakami. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty, z których wynika, że kobieta padła ofiarą przewodnika-przebierańca.
Gdy grupa 12 Polaków znajdowała się na wysokości 2700 metrów, 40-latka poślizgnęła się i spadła 200 metrów w dół. Kobieta odniosła bardzo poważne obrażenia. Ekipie ratunkowej nie udało się jej uratować.
Portal o2.pl informuje, że francuska żandarmeria rozpocznie dochodzenie w sprawie tragicznej śmierci polskiej turystki. Ustalono, że ofiara wypadku brała udział w amatorskiej wyprawie, którą organizował tzw. piracki przewodnik z Polski, czyli człowiek, który bez wymaganej we Francji licencji, prowadzi zorganizowane grupy na górę. Żaden z grupy kilkunastu Polaków nie miał założonych raków (metalowych kolców mocowanych do butów. Umożliwiają one turystom górskim i wspinaczom poruszanie się po lodzie i śniegu – przyp. red.).
Jak komentuje jeden z przewodników działający w Chamonix, organizator fatalnego wejścia jest od lat znany służbom ratowniczym. Chwalił się, że wprowadził już na górę ponad 100 osób.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany