Samorządowcy z województwa lubelskiego podróżowali autokarem, który został ostrzelany na Ukrainie. Przedstawiciele tamtejszych władz twierdzą, że incydent mógł mieć związek z planowaną na środę wizytą prezydenta Andrzeja Dudy i określili go jako akt terrorystyczny.
Do całego zdarzenia doszło w sobotę około godziny 23:00 na parkingu hotelowym w Sokolnikach niedaleko Lwowa. Według początkowych informacji autokar miał zostać uszkodzony na skutek wybuchu, ale w poniedziałek ukraińskie służby poinformowały, że został on ostrzelany z granatnika RPG-26.
Na szczęście w momencie ataku wszyscy pasażerowie przebywali w hotelu i autokar był pusty, co potwierdziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. – Polskie służby konsularne ustaliły, że autobusem podróżowała grupa 23 polskich turystów, wśród których byli urzędnicy samorządowi. Pojazd uszkodzony został na parkingu w okolicy hotelu. W momencie zdarzenia w pojeździe nie przebywała żadna osoba. Nikt nie został poszkodowany – czytamy.
Wiadomo już, że autokarem podróżowali między innymi samorządowcy z województwa lubelskiego, a wyjazd miał charakter prywatny. – To był prywatny wyjazd grupy znajomych. W chwili zdarzenia wszyscy byliśmy w hotelu. W pewnym momencie usłyszeliśmy dobiegające z zewnątrz sygnały alarmów samochodowych, ale nie zwróciliśmy na to większej uwagi. Dopiero rano dowiedzieliśmy się o tym, co się stało – mówił w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” Tomasz Prządka, dyrektor Wojewódzkiego Biura Geodezji w Lublinie, który był na miejscu.
Oprócz niego, autokarem podróżowali między innymi wicemarszałek województwa lubelskiego, Grzegorz Kapusta, a także zastępca burmistrza Ryk, Magdalena Woźniak.
Uczestnicy wyjazdu zostali odwiezieni na granicę w Hrebennem ukraińskim autokarem pod eskortą policji. Z granicy zabrał ich polski autokar należący do firmy z powiatu kraśnickiego. Do tej samej firmy należy również zniszczony autokar, który na razie pozostał na Ukrainie.