Zapewne nadal wiele osób w Polsce uważa, że polscy kibice dostają jedynie to na co zasługują i nie powinni mieć żadnych pretensji do państwa polskiego o to jak się ich traktuje i przedstawia. Taka opinia wydaje się być całkowicie błędna patrząc na wydarzenia związane z zatrzymaniem w Warszawie kibiców włoskiego Lazio.
Tydzień temu w stolicy rozegrano mecz piłkarski w ramach Ligi Europy pomiędzy Legią, a rzymskim Lazio. Kilka godzin wcześniej polska policja w związku z rozróbami zatrzymała 160 włoskich kibiców. Uwaga: kibiców. Zostali tak nazwani ponieważ żaden z nich nie ma obywatelstwa polskiego. Gdyby urodzili się nad Wisłą usłyszelibyśmy o kibolach czy też chuliganach. Niezależnie od tego czy dopuściliby się ataku na policję czy odpaliliby kilka rac na stadionie.
W chwili obecnej 22 osoby spośród zatrzymanych nadal przebywają w naszym kraju. Włoska minister spraw zagranicznych Emma Bonino zdążyła już zaapelować do Radosława Sikorskiego o jak najszybsze wypuszczenie kibiców rzymskiego klubu. Diametralnie inaczej sytuacja wyglądałaby gdyby to polskich fanów zatrzymano za granicą. Zapewne szybko usłyszelibyśmy ponownie z ust naszych polityków prośby o możliwie jak najwyższe kary dla polskich klubów piłkarskich.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Na reakcję polskich władz w sprawie włoskich kibiców nie trzeba było oczywiście długo czekać. Donald Tusk szybko zapewnił, że dołożymy wszelkich starań żeby przyspieszyć procedury. Włoska strona wypomniała nam również, że zatrzymani obywatele Włoch otrzymywali minimalne porcje jedzenia oraz napojów. Jednak gdy to miłośnicy piłki z naszego kraju są zatrzymywani za byle głupotę i traktowani podobnie, bądź też dodatkowo zostają pobici to nie wspomina się o tym w żadnych analizach konfliktu pomiędzy państwem a kibicami.
Policja zaproponowała ostatnio zakaz wyjazdowy dla wszystkich kibiców drużyny grających w Ekstraklasie. Zakaz ten miałby obejmować wszystkie mecze aż do końca obecnego sezonu. Prawdziwie trzeźwa ocena sytuacji, gdy proponuje się takie rozwiązanie nie mając tak naprawdę żadnych poważnych argumentów. Nie ma zresztą co oczekiwać choćby odrobiny obiektywizmu kiedy w tekście dotyczącym zamknięcia stadionu Legii przez wojewodę czytamy:
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń, wojewoda przyznaje, że stadion Legii jest bardzo bezpiecznym obiektem. Dodaje jednak po chwili: – Nie da się ukryć, że wojewoda jest przedstawicielem rządu i realizuje politykę rządu. A polityka rządu w sprawie stadionów i kibiców jest jednoznaczna.
Patrząc na fakty, władza w konflikcie z kibicami wygląda bardzo blado. Rządzący zamiast reagować na to, co złego dzieje się w naszym kraju (dług, bezrobocie itd.) wolą dalej podnosić temat kibiców, gdy na stadionach z roku na rok jest coraz bezpieczniej. Tusk i spółka mają jednak po swojej stronie tuby propagandowe, które pomagają im podkoloryzować rzeczywistość – zszargać wizerunek polskiego kibica, a z włoskiego chuligana zrobić poszkodowanego.
Wygląda na to, że wojna na linii władza-kibice powraca z podwójną siłą. Nadal nakładają się te same elementy: coraz gorsza sytuacja gospodarcza kraju, usilne poszukiwanie tematów zastępczych, antysystemowa postawa kibiców oraz zdarzające się od święta chuligańskie zachowania na polskich stadionach czy też wokół nich. Jedynie partia rządząca wygląda w tym wszystkim coraz żałośniej.