Jacek Dehnel, polski pisarz, udzielił wywiadu dla „Newsweeka”. Podczas rozmowy przyznał, że wyprowadza się z Niemiec, gdzie mieszkał w ostatnich latach. Ma dość życia w tym kraju.
Dehnel wyjechał z Polski pięć lat temu wraz ze swoim mężem. Zamieszkał w Berlinie, bo – jak twierdził – w Polsce panują ksenofobiczne nastroje. Okazuje się jednak, że przygoda z Niemcami już się skończyła.
– Na początku nasze problemy z Berlinem były nieliczne: zapóźnienie technologiczne, fatalny internet, niemożność płacenia kartą w wielu miejscach, kłopoty z założeniem konta (urzędniczka wyrzuciła nas z banku, bo łamaną niemczyzną zapytaliśmy, czy możemy założyć rachunek po angielsku), ale jednak przed biurokracją chroniło nas bycie na stypendium. Schody zaczęły się dopiero później – powiedział pisarz w rozmowie z „Newsweekiem”.
– Praktycznie cały czas jesteśmy w stanie jakiegoś sporu urzędowego i to z reguły wywołanego tym, że biurokracja czegoś nie uznaje, bo albo nie przeczytała dokładnie, albo zgubiła jakieś pismo, albo go nie wysłała – dodał.
Pisarz stwierdził także, iż „męczące jest też ciągłe użeranie się z pasywno-agresywnymi ludźmi, którzy mają pretensje o wszystko”. – Problemem może być użyczenie żetonu do muzealnej szafki na ubranie, zostawienie niewymiarowego parasola, każda taka kwestia urasta do rzędu naruszenia praw. I tak jest kilka razy dziennie, ciągłe mikroagresje – powiedział.