Portal wPolityce.pl opublikował rozmowę z anonimowym politykiem Prawa i Sprawiedliwości, który odniósł się do ostatnich poczynań Tomasza Sakiewicza oraz jego imperium medialnego. Redaktor naczelny „Gazety Polskiej Codziennie” krytykował bowiem przedstawicieli polskich władz oraz niektórych mediów (w tym wPolityce.pl oraz „Do Rzeczy”), którzy poparli decyzję Jarosława Kaczyńskiego o usunięciu z partii Bartłomieja Misiewicza.
W ostatnich kilkunastu dniach Tomasz Sakiewicz i publicyści z jego medialnego imperium zaatakowali prezydenta Andrzeja Dudę, premier Beatę Szydło, prezesa TVP Jacka Kurskiego, redaktora naczelnego „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego, braci Karnowskich i inne osoby, które poparły decyzje Jarosława Kaczyńskiego porządkujące tzw. „sprawę Misiewicza”. Jak to się czyta w Prawie i Sprawiedliwości? O co tu chodzi? – zapytali anonimowego polityka PiS redaktorzy portalu wPolityce.pl.
Przedstawiciel partii rządzącej uważa, że cała sytuacja jest… testem. Jego zdaniem Sakiewicz sprawdza, „jak daleko można posunąć się w ujawnianiu siły własnego środowiska”. Jak bardzo otwarcie można kwestionować decyzje Jarosława Kaczyńskiego. Kto naprawdę decyduje o karierach i awansach, kto ma siłę karania, a kto już jej nie ma – powiedział.
Polityk dodał, że środowisko Tomasza Sakiewicza okazało się „zaskakująco silne”. Przy sprawie Misiewicza zrobili coś co nikomu dotąd nie przychodziło do głowy: faktycznie zakwestionowali decyzję lidera. Było przecież tak: Kaczyński najpierw kilkakrotnie został publicznie postawiony w trudnej sytuacji przez konieczność publicznego napominania ministra Macierewicza w sprawie Misiewicza. Wtedy zarówno szef MON jak Sakiewicz postawili się po raz pierwszy. Prezes widział w karierze Misiewicza niestosowność, oni – wspaniały przykład służby sprawie. On uważał, że powinien się dokształcić, oni – że zasługuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych pensji. A przypomnę, że my, zwykli posłowie, zarabiamy wielokrotnie mniej – mówił.
Anonimowy przedstawiciel PiS uważa również, że Sakiewicz „zamierza skłócić wszystkich ze wszystkimi, wypchnąć z obozu wszystkich, którzy opowiadają się za racjonalnością, spoglądaniem na sondaże, liczeniem się z rzeczywistością, docenianiem szerokiej koalicji jaką stało się PiS”. Wszystko po to, by go „zdewauować” i sprawić, by w partii zaczął dominować nurt radykalny.
Jego zdaniem, zadaniem imperium medialnego Sakiewicza jest stworzenie wrażenia, że centrum partii słabnie, po to, by zacząć stawiać na kogo innego. Na kogo? Tutaj polityk PiS zaskakuje. Na Sakiewicza, coraz śmielej prezentującego siebie jako coraz wyraźniejsza alternatywa. Bo w tym tekście jest o Macierewiczu, ale chodzi o Sakiewicza. On ma być w tej wizji sukcesorem. Jest młodszy, bardziej głodny władzy – mówi.
Bardzo ciekawe słowa polityk wypowiada w ostatniej fazie rozmowy. W jego opinii środowisko Tomasza Sakiewicza ma pewien plan, który zakłada wywalczenie sporej autonomii lub… doprowadzenie do rozłamu w ugrupowaniu. Przedstawiciel partii rządzącej twierdzi, że ostateczne uderzenie nastąpi tuż przed wyborami. Teraz się będą rozpychali, gromadzili środki i zasoby, a tuż przed wyborami uderzą. Jako PiS lub poza nim. Ale tak czy inaczej silniejsi niż kiedykolwiek, z dużymi szansami na przekroczenie progu, a może nawet więcej – zakończył.
Cały wywiad, do którego przeczytania serdecznie zachęcany, znajdą państwo W TYM MIEJSCU.
źródło: wPolityce.pl
Fot. Wikimedia/Ryszard Holubowicz, Kancelaria Premiera