Powstanie wielkopolskie wybuchło w najkorzystniejszym momencie – powiedział PAP historyk powstania dr Marek Rezler, współautor i współredaktor „Encyklopedii Powstania Wielkopolskiego 1918-1919”.
PAP: Czy Wielkopolanie słusznie postulowali, by rocznica właśnie tego powstania stała się świętem wszystkich Polaków?
Marek Rezler: Powstanie wielkopolskie z lat 1918-1919 było naturalną konsekwencją wolnościowych dążeń mieszkańców regionu do niepodległości. Od utrwalenia granic zaborów, od 1815 roku, stopniowo utrwaliła się tu specyficzna, regionalna metoda walki o wolność: praca organiczna połączona z gotowością do walki zbrojnej. Koniec I wojny światowej był momentem najdogodniejszym do rozpoczęcia walki i doprowadzenia do połączenia Wielkopolski z odradzającym się krajem.
PAP: Jakie możliwe korzyści mogą, pana zdaniem, wynikać z ustanowienia święta narodowego?
Marek Rezler: Przede wszystkim reklamowe, propagandowe. Wydarzenia wielkopolskie z lat 1918-1919 nawet w okresie międzywojennym nie były nadmiernie eksponowane, co w dużej mierze wynikało z różnic politycznych między władzami kraju i politykami wielkopolskimi. W ostatnich latach ze świadomością znaczenia powstania wielkopolskiego jest już w kraju nie najgorzej, ale ranga tego wydarzenia wciąż jest w cieniu wolnościowych działań ziem innych zaborów, zwłaszcza rosyjskiego. Upamiętnienie tego powstania odrębnym uroczystym dniem bardzo pomoże w opracowaniu także podstaw do rozpoczęcia nowej metody badań naukowych nad powstaniem wielkopolskim.
PAP: Jaki był nadrzędny cel powstania wielkopolskiego? Czy było ono dobrze przygotowane?
Marek Rezler: Głównym celem było wykorzystanie rozprzężenia w armii i administracji niemieckiej, spowodowanego porażką w wojnie i wybuchem rewolucji w Niemczech, do sparaliżowania oporu zaborcy wobec wystąpienia zbrojnego strony polskiej – a następnie przyłączenia regionu do odradzającej się Rzeczypospolitej. Podkreślmy: nie było mowy o separatyzmie, czego Warszawa się obawiała, lecz cały czas dążono do zjednoczenia z krajem. Inna sprawa to dążenie wszechwładnej w zaborze endecji do przejęcia władzy w całym kraju – ale to już inne zagadnienie.
PAP: Jakie były siły stron biorących w nim udział?
Marek Rezler: To zależy, który moment działań mamy na myśli. W pierwszym okresie powstania, do połowy stycznia 1919 roku, po stronie polskiej było nie więcej niż kilkanaście tysięcy ochotników, żołnierzy Służby Straży i Bezpieczeństwa, Straży Ludowej, członków Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego, skautów i członków „Sokoła”. Po przybyciu do Poznania generała Józefa Dowbora-Muśnickiego zaczęło się formowanie regularnej, opartej na poborze, Armii Wielkopolskiej i umacnianie już zdobytych obszarów.
Niemcy w momencie wybuchu polskiego powstania nie byli w stanie wykorzystać w walce nie więcej niż kilkanaście tysięcy żołnierzy, wtedy zdezorientowanych, zdecydowanych przede wszystkim na jak najszybszy powrót do domu, co bardzo ułatwiło szybkie opanowanie większości regionu. Jednak w miarę upływu czasu, niemal z tygodnia na tydzień, opór niemiecki się umacniał.
W miarę stabilizacji sytuacji w Niemczech coraz bardziej było widoczne, że postanowienia dotyczących Wielkopolski punktów rozejmu w Trewirze (16 lutego 1919 r.), uratowały zdobycze powstania. Przygotowywana przez Niemców na wiosnę 1919 roku wielka ofensywa przeciwko Polsce, przekreśliłaby nie tylko zdobycze powstania wielkopolskiego, ale i unicestwiła cały kraj.
PAP: Czy było zagrożenie, że to powstanie mogłoby się nie powieść? Co zdecydowało o sukcesie?
Marek Rezler: Przypadek sprawił, że powstanie wybuchło w najbardziej korzystnym momencie – kilka tygodni wcześniej i tyle samo później strona polska już nie miałaby szans na osiągnięcie sukcesu.
Był to moment, gdy nastąpiło załamanie armii niemieckiej na froncie zachodnim, mieliśmy też kryzys administracji w zaborze pruskim; administracja nie miała wytycznych z Berlina, bo tam była rewolucja. Na krótki czas mieliśmy tutaj do czynienia ze swoistą próżnią wojskowo-administracyjną. Niemiecka dezorientacja sprzyjała naszym zamiarom, naszym planom. Po drugiej stronie mieliśmy zaawansowane przygotowania do powstania – młodzież rwała się do walki. Istniała też nieformalna polska administracja. To wszystko się zeszło, szczęśliwie dla nas, w zbliżonym czasie.
Wybuch powstania był zaskoczeniem dla obydwu stron konfliktu, ale Niemcy zaskoczeni byli bardziej, co strona polska natychmiast i umiejętnie wykorzystała. Polacy byli wewnętrznie bardziej przygotowani i zrealizowali cel, do którego przygotowywali się przez kilka dziesięcioleci.
PAP: Czy była inna, niż akcja zbrojna, droga do włączenia Wielkopolski do odradzającego się państwa?
Marek Rezler: Nie. Wbrew pozorom sprawa polska na konferencji pokojowej w Paryżu w miarę upływu czasu coraz bardziej traciła na znaczeniu i alianci, zwłaszcza Francja, potrzebowali spektakularnego wydarzenia, które zaakcentowałoby wolę polskiej ludności w zaborze pruskim. Gdyby nie doszło do wybuchu zwycięskich walk w regionie, wzorem wypraktykowanym w innych krajach, na spornym terenie ogłoszono by plebiscyt. W sytuacji, gdy od przełomu XIX i XX wieku Niemcy realizowali w Wielkopolsce intensywną akcję osadniczą, wiele powiatów północnej, zachodniej i południowej części regionu zostałoby przyznanych Niemcom. Na pewno w granicach Polski nie byłoby np. Bydgoszczy, Leszna i Rawicza.
PAP: Bez zwycięskiego powstania wielkopolskiego, mogłoby nie być innych, późniejszych sukcesów: Wielkopolanie, weterani powstania, walczyli przecież w powstaniach śląskich czy w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920.
Marek Rezler: Oczywiście. Jak wspomniano, wojsko utworzone w Wielkopolsce do kwietnia 1919 roku, gdy zaczęła wracać do kraju Armia Polska we Francji (gen. Józefa Hallera), stanowiło 1/5 sił całej Rzeczypospolitej – doskonale wyposażone i uzbrojone. W szczytowym okresie rozwoju Wojska Wielkopolskie liczyły, razem ze wszystkimi służbami, około 120 tysięcy żołnierzy, z czego około 72 tysiące było gotowych do udziału w walce. Bez zwycięskiego powstania armia ta by nie powstała.
PAP: Czy powstanie wielkopolskie było odpowiednio czczone, czy jego znaczenie było doceniane w latach II RP? Dlaczego o tym powstaniu nie pamiętano odpowiednio w latach PRL?
Marek Rezler: Decydowała polityka. W okresie międzywojennym główną siłą decydującą w Wielkopolsce była Narodowa Demokracja, skonfliktowana z władzami warszawskimi. W rezultacie endecja doprowadziła do politycznej izolacji regionu w kraju – a więc i centralnego obniżeniu rangi weteranów powstania. Ciekawe, że podobny argument zadecydował w PRL: powstanie wielkopolskie, jako politycznie endeckie, nie miało szans na rozpropagowanie – przynajmniej do 1956 roku.
PAP: Inicjatorzy ustanowienia nowego święta twierdzą, że Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego może być przełomem, jeśli chodzi o upowszechnianie wiedzy o powstaniu wielkopolskim. W jaki sposób opowiadać o tym wydarzeniu mieszkańcom Mazowsza, Wybrzeża czy Podkarpacia?
Marek Rezler: Same gesty propagandowe i reklamowe, choć dowartościowują i są cenne, niekoniecznie jednak utrwalą znaczenie powstania. Wydaje się, że trzeba pisać, mówić, zauważać łączność Wielkopolski z innymi regionami kraju.
Nie przesadzałbym z przełomowym charakterem jednego wydarzenia – choćby najbardziej chwalebnego. Tu potrzebna jest systematyczna praca, łączenie wydarzeń wielkopolskich z tymi, które dotyczą całego kraju, zacieranie różnic motywacyjnych i unikanie wartościowania zasług. Każdy działał tak, jak pozwalały na to warunki czasu i miejsca, nie było zaboru mniej i bardziej zaangażowanego w walkę o wolność. Tę jedność celów i zasad trzeba akcentować.
PAP: Jak dobrze zbadane są źródła dotyczące powstania wielkopolskiego? Co w tej materii zmieniło się w ostatnich latach? Czy są pieniądze na badania i chętni do ich prowadzenia?
Marek Rezler: Przed badaczami dziejów powstania wielkopolskiego stoi jeszcze mnóstwo pracy. Ostatnie systematyczne badania i kwerendy archiwalne w Niemczech przeprowadzono przed 50 laty! Do tej pory nie zbadano archiwów brytyjskich i francuskich – jedynie przyczynkarsko, przy okazji prac nad jednym, określonym tematem.
W samym powstaniu są luki wymagające analiz; pewnym etapem była praca nad Encyklopedią Powstania Wielkopolskiego. Przede wszystkim jednak trzeba na nowo przemyśleć koncepcję systematycznych prac nad powstaniem wielkopolskim, gdyż nadal w gruncie rzeczy poruszamy się w kręgu wyznaczonym w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś te kierunki i badania są już anachronizmem i niewiele wnoszą nowego. Pierwsze myśli nad poprawą tej sytuacji i oparciem instytucjonalnym badań już się pojawiły.
Rozmawiał: Rafał Pogrzebny (PAP)
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autor: Rafał Pogrzebny