26-letnia Paulina z Łodzi zdała egzamin na prawo jazdy, ale już po miesiącu musiała pożegnać się z uprawnieniami do kierowania samochodem. Kobieta dowiedziała się, że jej egzamin unieważniono, ponieważ… trwał o minutę za krótko niż powinien. Teraz Paulina walczy o zachowanie prawa jazdy w sądzie.
26-letnia Paulina w lipcu 2018 roku przystąpiła do egzaminu na prawo jazdy. Bezbłędnie zdała testy, następnie bez żadnej pomyłki zaliczyła zadania na placu manewrowym i wyjechała z egzaminatorem na miasto.
– Najpierw miałam przejazd kolejowy, potem zawracanie, parkowanie równoległe. Było rondo, skrzyżowanie. I jeszcze trzeba było się rozpędzić do 50 km/h i zatrzymać się w odpowiednim miejscu. Wjechaliśmy na WORD, egzaminator wypełnił wszystkie papiery i powiedział, że mój egzamin jest pozytywny – relacjonuje Paulina w rozmowie z reporterem „Interwencji”.
Odebrała prawo jazdy, a teraz musi je oddać
Kobieta odebrała swoje prawo jazdy, a miesiąc później otrzymała pismo z Urzędu Marszałkowskiego, który nadzoruje Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego. Kobietę poinformowano, że dokument ma zwrócić, a egzamin musi powtórzyć.
– Podniesiono, że egzamin powinien trwać od 25 do 40 minut, a mój był krótszy o minutę – mówi Paulina Rybicka.
– Dokumenty i zapisy z kamer wskazują, że ta czynność była wykonana nieprawidłowo, na pewno ta pani nie ponosi winy za to, co się stało – informuje Grzegorz Jastrzębowski z Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.
Paulina odwołała się od decyzji. Mimo to Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Łodzi podtrzymało decyzję marszałka województwa o unieważnieniu prawa jazdy.
– Jestem ofiarą wewnętrznych rozgrywek pomiędzy egzaminatorami, bo mają spór. Jeden na drugiego kabluje i wyszła taka sytuacja – komentuje Paulina.
Jak ustaliła „Interwencja”, egzaminator twierdzi, że egzamin został przeprowadzony prawidłowo. W odwołaniu do sądu napisał, że z powodu korków nie można było wjechać wówczas na niektóre drogi. A to uniemożliwiło wykonanie pewnych zadań. Takie sytuacje się zdarzają i nie są odosobnione.
– Egzaminator wie, że ma jeździć co najmniej 25 minut. Być może była to pomyłka na zegarze, na wideorejestratorze, te czasy nie są homologowane – zauważa Zdzisław Maciągowski z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi.
26-letnia Paulina jak dotąd prawa jazdy nie oddała. Korzysta z samochodu codziennie. Ona także zaskarżyła decyzję urzędników do sądu administracyjnego.
– Ja tego nie ukradłam, zdałam egzamin. Czuję się oszukana, zawiedziona, przykro mi, że urzędnicy tak postępują z ludźmi – podsumowuje kobieta.
Źródło: polsatnews.pl