Nie milkną echa tragedii, do której doszło w Mrowinach. Jak informuje portal tok.fm, po śmierci 10-letniej Kristiny doszło do próby samosądu. W jeden z domów rzucono butelką z koktajlem Mołotowa. Wszystko przez to, że przed budynkiem zobaczono policyjny radiowóz.
Tragedia, która rozegrała się w Mrowinach, wstrząsnęła całą Polską. Dziewczynkę o imieniu Kristina widziano w czwartek po 13, kiedy wracała ze szkoły. Od domu dzielił ją odcinek ok. 200 metrów. Kiedy 10-latka nie wróciła na obiad, zaniepokojona matka wezwała policję. Rozpoczęły się poszukiwania, w których brały udział nie tylko służby, ale i mieszkańcy wioski.
Ciało dziecka odkryto około godz. 17:45, na terenie leśnym koło Imbramowic (ok. 6 kilometrów od Mrowin). 16 czerwca zatrzymano 22-letniego mężczyznę podejrzanego o dokonanie morderstwa. Początkowo nie przyznawał się do winy, jednak po kilku godzinach zmienił zdanie i przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Czytaj także: Mrowiny: Matka zabójcy i ofiary to kuzynki
Próba samosądu w Mrowinach
Do zatrzymania 22-latka doszło 16 czerwca. Podczas jego przesłuchania przed budynkiem zgromadził się tłum. Już wtedy pojawiły się pogłoski, że w Mrowinach do szło do próby samosądu.
„Choć początkowo policja zaprzeczała, to faktem jest, że po zabójstwie Kristiny w Mrowinach doszło do próby samosądu. Na jedno z gospodarstw poleciał koktajl Mołotowa” – informuje wrocławska „Gazeta Wyborcza”.
Z informacji gazety wynika, że wszystko zaczęło się od tego, że jeden z mieszkańców Mrowin zobaczył pod domem sąsiadów Kristiny policję.
– Ludzie uznali, że obecność policji może mieć związek z zabójstwem i na gospodarstwo rzucono podpaloną butelkę z łatwopalną substancją – mówi w rozmowie z „Wyborczą” prokurator Marek Rusin, szef świdnickiej Prokuratury Rejonowej.
Okazało się, że przyjazd policji nie był związany z morderstwem 10-latki. Chodziło o zatrzymanie dwóch osób podejrzewanych o przestępstwo narkotykowe.
„Jeden z mieszkańców, ojciec dziewczynki w wieku zamordowanej Kristiny sporządził koktajl Mołotowa i rzucił go na posesję rodziny W. Został zatrzymany.” – czytamy we wrocławskiej „Wyborczej”.
Prokurator postawił zatrzymanemu zarzut bezpośredniego narażenia na niebezpieczeństwo pożaru. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tok.fm