W poniedziałek premier Ewa Kopacz odwiedziła Świnoujście, gdzie zwiedzała Terminal LNG. Do tego portowego miasta Kopacz udała się drogą lądową. Za nią leciał zaś… samolot.
Nasz rząd wyczarterował dla Prezesa Rady Ministrów embraera, który bez pasażerów leciał z Warszawy do Szczecina i z powrotem. O sprawie media poinformował senator PiS Stanisław Karczewski.
– Samoloty mają to do siebie, że stoją na lotniskach. To, że pan senator widział samolot na lotnisku, nie jest wielki odkryciem – mówił na łamach dziennika „Fakt” Michał Kamiński. Gazeta próbowała dowiedzieć się dlaczego zmarnowano 100 tysięcy złotych, bo na tyle szacowany jest koszt przelotu w obie strony.
Czytaj także: Kopacz jeździ pociągiem, a podatnik płaci 100 tys. zł za pusty samolot
Niestey, rzecznik rządu Cezary Tomczyk nie odbierał telefonów, a szef sztabu wyborczego PO Marcin Kierwiński powiedział, że nic o sprawie nie wie.
To nie pierwsza tego typu sytuacja. W lipcu wyczarterowany samolot leciał wraz z Ewą Kopacz do Gdańska. Wtedy również nikogo nie było na pokładzie. Rząd tłumaczył się wówczas, że to ze „względów bezpieczeństwa”.