Nie milkną echa wypadku, jakiemu ponad tydzień temu uległ policyjny radiowóz. Sprawa być może nie byłaby tak bulwersująca, gdyby nie fakt, że w środku znajdowały się dwie nastolatki. Matka jednej z nich przerwała milczenie i opisała, przez jaki dramat przechodzi jej córka.
Dotąd nie jest jasne, co nastolatki robiły w radiowozie. Relacje nastolatek pozwalają domniemywać, że sytuacja była bardzo poważna i niebezpieczna dla nich. Ostatecznie skończyło się tym, że radiowóz rozbił się na drzewie.
Czytaj także: Napad w Kobyłce. W sieci pojawiło się drastyczne nagranie! [WIDEO]
Najpoważniejsze obrażenia odniosła 17-latka, która musiała przejść operację nosa. „Nie mówi mi się o tym łatwo. Córka cały dzień czekała na operację. Bez jedzenia, bez picia. Była przerażona, bała się. Nigdy nie widziałam jeszcze takich oczu u swojego dziecka… Takich, jakie miała, gdy wiozłyśmy ją na salę operacyjną” – relacjonuje matka dziewczyny w rozmowie z Wirtualną Polską.
Gdy radiowóz uderzył w drzewo, nastolatki nie miały zapiętych pasów. 17-latka doznała skomplikowanego złamania kości nosowej z przemieszczeniem. „Pani doktor powiedziała, że musi ją naprostować, żeby córka mogła normalnie oddychać. Nie oszukiwała, że kolejne dni będą bardzo nieprzyjemne i bolesne. Oczywiście lekarze będą stosować leki, ale dla rodzica, który to wszystko widzi, to jest straszne” – opowiada matka 17-latki.
Czytaj także: Sprawa Iwony Wieczorek. „To idealne miejsce, żeby popełnić przestępstwo”
Kobieta uważa, że „policjanci powinni przyjechać i zobaczyć przerażone oczy jej córki”. Chciałaby, „żeby zobaczyli, jaką traumę i ból zadali jej dziecku”. „Jedyny kontakt ze strony policji jest wtedy, gdy potrzebują przesłuchania. Nikt nie zapytał, czy potrzebujemy pomocy, jak się czujemy. Policja wydzwania do szpitala, a prokuratura – do córki” – opowiada kobieta.
Źr. wp.pl