Acid Drinkers rzadko kiedy zawodzi swoich słuchaczy jeśli chodzi o jakość muzyki proponowanej na swoich krążkach. Za to często zaskakuje brzmieniem i stylistyką, jaką wybierze dla nowych nagrań. Po ciężkich, trasowych Verses of Steel i La Part Du Diable przyszedł czas na klasycznie metalowy, momentami cholernie przebojowy – 25 Cents For A Riff.
Zawarte w tytule słowo „riff” jest jednym ze słów kluczowych obok „melodie”, „refreny”, „przebojowe kawałki”. Już basowe intro do tytułowej kompozycji, otwierające tym samym płytę, daje wskazówki do kierunku, jakim podążyli Kwasożłopy na 25 Cents For A Riff. Jak tylko zaczął wybrzmiewać cały zespół i gitarzyści zaprezentowali doskonały, wręcz bezczelnie klasyczny, trochę pochodzący od AC/DC riff, a potem wszedł w nagranie niezwykle melodyjnie śpiewający Titus, pomyślałem sobie, że chyba Acidzi postanowili nagrać swój Czarny Album. Wiem, że porównanie to może być z lekka infantylne, ale właśnie taka myśl przyszła mi do głowy po pierwszym wysłuchaniu tego kawałka.
W Me zmienia się trochę klimat, jednak dalej jest świeżo i przebojowo, ale za to ciężej i znacznie mroczniej. Do kolejnego świetnego riffu, chóralnych zaśpiewów dochodzi gęsta, intensywna gra perkusji Ślimaka. W Don’t Drink Evil Things (co za tytuł!) znowu zachwyca gra pałkera Acid Drinkers, która wypełnia przestrzeń całego nagrania, a do tego wszystkiego śpiewa – wręcz wesoło, przebojowo, aczkolwiek zdecydowanie charakterystycznie dla siebie – Titus.
Chewed Alive ma w sobie za to bujany, z lekka stonerowy riff i zadziorne, iskrzące partie wokalne Titusa. Not By It’s Cover i Demise przynoszą kolejne porcje klasycznego metalowego łojenia. W pierwszym kawałku zwraca na siebie uwagę środkowe, z lekka sabbathowe zwolnienie, natomiast w Demise mamy nowoczesne zagrywki gitarzystów obok solidnego riffowania w zwrotkach.
Titus chyba pozazdrościł swojemu byłemu koledze z zespołu – Litzy – przebojów, bo Noose ze swoim skocznym rytmem, nośnym tematem gitar, enegricznym śpiewem ze świetnymi zwrotkami, to całkiem niezły materiał na przebój, a na pewno już na koncertowy killer. Podobnie jak kolejny na płycie Madman’s Joint, który może nie spowoduje szaleńczego pogo pod sceną, ale dualizm mocnych gitarowych fragmentów ze spokojnymi melodiami zdecydowanie wychodzą na dobre temu kawałkowi.
Zespół nie zapomniał jak solidnie dołożyć do pieca – o to słuchacze mogą być spokojni. Kawałki jak God Hampered His Life, w dużej mierze Riot In Eden i momentami atakujący blastami Enjoy Your Death to thrash w najczystszej postaci, do którego niejednokrotnie nas Acid Drinkers przyzwyczajali na swoich płytach. Ale i obok szaleńczych rytmów jest czas na wyciszenie i w pełni akustyczne brzmienia, jak w kończącym 25 Cents For A Riff – My Soul’s Among The Lions; oczywiście Acidzi nie przesadzili ze stylistyczną metamorfozą i ten kawałek, mimo, że zagrany na pudłach, jest czystym przejawem twórczości Acid Drinkers.
Acid Drinkers pokazali na 25 Cents For A Riff, że potrafią się odnaleźć w każdej konwencji. Jak nie porządny thrash, to zaprezentują klasyczne heavy metalowe granie, które ani trochę nie jest wtórne, gdyż jest ono podlane pierwiastkiem charakteryzującym muzykę Titusa i spółki. Są więc melodie, potężne brzmienie, ciekawe kompozycje i pomysły specyficzne dla Acid Drinkers. To wszystko, nowe dzieło Kwasożłopów wywindowało z miejsca na jedną z najlepszych płyt 2014 roku w polskiej muzyce metalowej.
Foto: Mystic Production.