Mieszkańcy bloku na warszawskiej Pradze od lat zmagają się poważnym problemem. Jeden z lokatorów zbiera wszystko, co znajdzie na ulicy. Śmieci gromadzi w swoim mieszkaniu i na balkonie. Oprócz bardzo nieprzyjemnego zapachu postępowanie mężczyzny niesie ze sobą zagrożenie pożarowe. Spółdzielnia i dzielnica są bezsilne.
Jak relacjonuje Polsat News, śmieci w mieszkaniu jednego z lokatorów warszawskiej Pragi zalegają dosłownie do wysokości sufitu. Od wielu lat pracownikom spółdzielni i władzom dzielnicy nie udało się wejść do mieszkania zajmowanego przez uciążliwego lokatora. Mężczyzna sprawia, że życie innych lokatorów staje się uciążliwe.
– Od wielu lat wysyłamy pisma do służb takich jak straż pożarna, straż miejska, policja i sanepid z prośbą o uczestnictwo w celu wejścia do lokalu, dokonania czynności porządkowych i wykonania niezbędnych obligatoryjnych przeglądów instalacji gazowej i wentylacyjnej – powiedział Jerzy Sadowski ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Gocław-Lotnisko”. Od wielu lat jest to niemożliwe, bo lokator nie udostępnia nam pomieszczeń – dodaje.
To jest koszmar, bo te śmieci wręcz się przelewają z lokalu. Została odcięta energia elektryczna, gaz – z uwagi, żeby nie powodować zagrożenia pożarowego – wybuchu gazu. Ten pan od wielu lat w lokalu nie zamieszkuje – wskazuje Sadowski.
Sąsiedzi bezsilni wobec uciążliwego lokatora
Mieszkańcy bloku narzekają na ogromny fetor, który wydziela się z gromadzonych przez mężczyzne śmieci.
Śmieci, nieczystości i przeróżne paskudztwo, zamiast do śmietnika, zostały zeskładowane na balkonie. Torby plastikowe z zanieczyszczeniami i przeróżnym robactwem spiętrzone prawie na wysokość całego piętra – komentuje jeden z mieszkańców.
Pani Dominika pisze, że mieszka w lokalu nad problematycznym sąsiadem. Prusaki, myszy, smród. Co roku musimy na własną rękę robić dezynsekcję – przyznaje. Potwierdza to pan Paweł: Gdy właściciel otwiera drzwi do tego mieszkania, na klatkę wybiegają myszy.
Nagranie wideo można obejrzeć TUTAJ
Źródło: polsatnews.pl, metrowarszawa.gazeta.pl