Pewien rosyjski żołnierz pochodzący z Buriacji podczas pobytu na Ukrainie zrabował kamerę CCTV służącą do monitoringu. Nie wiedział jednak, że należy zrestartować jej oprogramowanie. Kamera nadal działała, rejestrowała obraz z jego domu i wysyłała transmisję do sieci.
Rosjanie okupujący Ukrainę zyskali już wątpliwą sławę bandytów, którzy oprócz zbrodni wojennych dokonują też masowych grabieży majątku należącego do zwykłych Ukraińców. Nie zawsze wiedzą, jak się obchodzić ze zrabowanymi sprzętami. Najnowszy przykład tego dał rosyjski żołnierz z Buriacji.
Sprawę opisał ukraiński bloger, Jan Gordienko, którego kolegi posesję w mieście Łyman obrabowali Rosjanie okupujący teren. Jednym z łupów stała się kamera CCTV do monitorowania posesji. Rosyjski żołnierz nie wiedział, jak się z nią obchodzić, więc najwyraźniej zrobił sobie z niej ozdobę domową.
Czytaj także: Wyciek z rurociągu Przyjaźń w Polsce. Ustalono miejsce
„Orki posprzątały dom mojego kolegi w Łymaniu, w tym kamery wideo do nadzoru. Nagle wróciły one do trybu online i pojawiły się w sieci. Wiecie, gdzie teraz są? W Rosji!” – pisze Gorodienko w mediach społecznościowych.
Niebawem okazało się, że kamera nadal działa i wysyłała obraz do jej prawowitego właściciela. Ten ze zdumieniem zorientował się, że ogląda… dom żołnierza, który go okradł. W sieci opublikował na razie parę nagrań i zdjęć, na których widać codzienne życie nieświadomych domowników. Wśród nich zobaczyć można jak rosyjski żołnierz wraz ze swoją rodziną je, rozmawia czy nawet się przebiera.
„Zanim to opublikowałem, pomyślałem, że mogę oskarżyć niewinną osobę, która po prostu nieświadomie kupiła na rynku używaną kamerę, którą skradziono w Ukrainie. Jednak to jest kamera uliczna, a nie domowa […] po co mieliby kupować kamerę do domu, po którym widać, że nie ma w nim niczego kosztownego do kradzieży?” – pisze dalej Gorodienko.
Źr. Interia