Rzecznik nacjonalistycznej ukraińskiej organizacji Prawy Sektor w wywiadzie dla Rzeczpospolitej domaga się włączenia Przemyśla i kilkunastu innych polskich powiatów do Ukrainy. Twierdzi jednocześnie, że ludobójstwo wołyńskie to bzdura, a także, że OUN, do tradycji której się odwołuje, nie miała z tym nic wspólnego.
Andrij Tarasenko odpowiadając na pytanie, dlaczego nad Majdanem powiewają flagi UPA i skąd wzięły się tam portrety Bandery, odpowiada, że jest on patronem jego organizacji i wielkim bohaterem, bez którego nie istniałaby niepodległa Ukraina. To, że część jego rodaków nie zgadza się na gloryfikację tego zbrodniarza, zbywa tym, że to wpływ imperialnej polityki Rosji.
Nie to jednak jest najbardziej kontrowersyjną częścią wywiadu. Na zarzut dziennikarza dotyczący wpływu Bandery na wywołanie rzezi wołyńskiej, Tarasenko stwierdził, że to brednia. Wywodzi to z historii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów ( OUN), która jakoby ma wskazywać na bezzasadność tej tezy. Dodaje również usprawiedliwiając tę zbrodnię, że w obliczu okupacji należy się jej przeciwstawiać wszelkimi dostępnymi metodami.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Lider Prawego Sektora domaga się również aby Przemyśl i kilkanaście innych graniczących z Ukrainą powiatów powróciło w jej granice. Ukraińcy mieli podobno żyć na tych terenach od tysięcy lat (sic!) i dopiero akcja wysiedleńcza o pseudonimie Wisła spowodowała polonizację tych ziem.
W wywiadzie można również zauważyć, że ukraińscy nacjonaliści wcale nie chcą wejścia do Unii Europejskiej, wykorzystują jedynie zaistniałą sytuację do własnych, propagandowych celów. Na koniec Tarasenko dodaje, że w balansowaniu między UE, a Rosją może pomóc Ukrainie posiadanie broni atomowej.
Nieoficjalnym przywódcą Prawego Sektora jest Dymitr Jarosz. Według komentatorów to w jego rękach spoczywa tzw. armia majdanu i to on kontroluje większość ośrodków władzy opanowanych przez opozycję. Prawdopodobnie bez jego zgody przywódcy opozycji nie mają szans na porozumienie z Janukowyczem i ewentualne rozwiązanie majdanu.
Tak Radosław Sikorski skomentował dziś radykalizację nastrojów na Ukrainie :
Co za przypadek, że zawsze gdy ważą się losy UKR, w obu krajach odzywają się radykałowie, którzy próbują nas skłócić. Doradzam sceptycyzm.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) styczeń 30, 2014
W wyniku ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej, zginęło na samym Wołyniu około 60 tyś. osób. Zaprzeczanie temu wydarzeniu to jawne fałszowanie historii i nie można nad tą sprawą w żadnym wypadku przejść obojętnie. Usprawiedliwianie przesuwania tej kwestii na boczny tor tym, że nie należy niszczyć polsko-ukraińskich stosunków jest zaprzeczeniem cierpienia tysięcy Polaków. Nasi politycy bagatelizują tę sytuację i wskazują na to, że nacjonaliści na Majdanie to margines. Można to podsumować krótko : na razie mamy do czynienia z iskrą i jeżeli nie zdusimy jej w zarodku to w każdej chwili może wybuchnąć pożar wymierzony w polską mniejszość na Ukrainie.
źródło – Rzeczpospolita
fot. wikimedia