Katowicki oddział „Gazety Wyborczej” poinformował, że prokuratura otrzymała wstępne wyniki zleconej wcześniej sekcji zwłok Tomasza Chady. Raper zmarł 18 marca w rybnickim szpitalu psychiatrycznym.
Gazeta podaje, że zgodnie z wynikami sekcji interwencja policji nie miała wpływu na śmierć mężczyzny. Wiadomo po niej tylko jedno: specjaliści wykluczyli, aby raper zmarł w wyniku interwencji policjantów, którzy go obezwładnili. Nie użyli oni paralizatora, ani gazu, jedynym środkiem przymusu bezpośredniego były kajdanki – twierdzi informator katowickiej „Gazety Wyborczej”.
Dziennikarze informują również, że w śmietniku na sali szpitalnej, w której leżał raper odnaleziono woreczek strunowy ze śladami zielonej substancji. Znalezisko została przewiezione do laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Tam zostanie poddane analizie. Jeden z oficerów policji twierdzi, że substancja została najprawdopodobniej wręczona Chadzie przez jego kolegów, którzy odwiedzili go w mysłowickim szpitalu 17 marca.
Przypuszczamy, że Tomasz Ch. mógł dostać to w prezencie od dwóch kolegów, którzy odwiedzili go w szpitalu w sobotę. Teraz ich szukamy – mówi i dodaje, że śledczy analizują również zapis ze szpitalnego monitoringu.
Oprócz sekcji zwłok przeprowadzone zostaną również badania toksykologiczne na obecność w organizmie substancji psychoaktywnych.
Tomasz Chada zmarł 18 marca w rybnickim szpitalu psychiatrycznym. Wcześniej trafił zaś do szpitala w Mysłowicach, po tym jak wyskoczył z okna na trzecim piętrze budynku (najprawdopodobniej była to próba samobójcza). W sobotę raper dostał ataku szału i zaczął demolować szpitalny sprzęt. W efekcie zdecydowano o przewiezieniu go do placówki zajmującej się leczeniem schorzeń psychicznych. Tam, podczas badań, nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Pomimo 30-minutowej reanimacji nie udało się go uratować.
źródło: katowice.wyborcza.pl
Fot. YouTube/StepRecords