Prężenie muskułów i przeprowadzanie kolejnych testów nuklearnych przez Koreę Północną stało się prawdziwym horrorem dla mieszkańców kraju. Zniszczenia najbardziej dotknęły północnokoreański powiat Kilju. O dramacie jaki tam się rozgrywa opowiedziało 21 zbiegów, których relacje przytoczył brytyjski „The Telegraph”.
Mój krewny w Kilju opowiadał, że w szpitalach przebywają noworodki z deformacjami spowodowanymi przez promieniowanie – wyznał jeden z uciekinierów południowokoreańskiej gazecie „Chosun Ilbo”. Po przeprowadzeniu sześciu nuklearnych testów w powiecie, całkowicie wyschła woda w większości studni – opowiada inny ze zbiegów. Mieszkańcy czerpią wodę z podziemnych strumieni płynących pod górą Mantap. Jednak jest ona silnie skażona z powodu podziemnych testów nuklearnych. Ponadto, w regionie wymarło aż 80 proc. roślinności.
Z powodu testów nuklearnych pod ziemią pojawiły się szczeliny i pęknięcia, które powodują zapadanie się całych partii terenu. Prowadzi to do wysychania i skażenia źródeł wody – informuje profesor Suh Kyun-ryul z Narodowego Uniwersytetu w Seulu.
Czytaj także: Czarnobyl nie był pierwszy. 30 lat wcześniej doszło do katastrofy kysztymskiej
Uciekinierzy z Korei Północnej przyznali, że ludność w ogóle nie była informowana przez władze o przeprowadzanych testach nuklearnych. Jedynie wyżsi urzędnicy i oficerowie zostali ewakuowani wraz z rodzinami do specjalnych schronów.
Co więcej, mieszkańcom skażonego powiatu odmawia się pomocy medycznej. Nie wolno im również informować ludności z innych regionów na temat tego co dzieje się w Kilju. Nawet najdrobniejsze próby wywiezienia próbek gleby, roślin lub wody kończą się zsyłką do ciężkich obozów pracy.
Źródło: wprost.pl; The Telegraph
Fot.: wikimedia/D5481026