Szymon Hołownia, dziennikarz TVN, chrześcijanin, żywo zainteresowany tą wiarą, opublikował na swoim Facebooku wpis, w którym odniósł się do wystąpienia ks. Jacka Międlara na Marszu Niepodległości w Warszawie. Hołownia twierdzi, że katolik nie może wznosić okrzyków takich jak „Polska dla Polaków”.
Czy katolik może być nacjonalistą i wznosić okrzyki „Polska dla Polaków”? Otóż, niestety, nie może. Dlaczego?
– napisał.
W dalszej części wpisu dziennikarz uzasadnia swoją tezę.
1. Dlatego, że w Ewangelii nie ma zasady „najpierw trzeba kochać i pomagać najbliższym”. Jest przykazanie mówiące „kochaj bliźniego jak siebie samego”, ale ono nie znaczy wcale: „kochaj siebie samego jak bliźniego”, czyli najpierw zadbaj o swoich, a później o innych. Powtarzam: czegoś takiego w Ewangelii NIE MA. Przywoływana chętnie przez ksenofobów zasada „ordo caritatis” (pożyczona od świętego Tomasza) mówi nie o „porządku pomagania”, a o „porządku kochania” (czyli że najpierw Boskiego Ojca, później ziemskiego ojca etc). Co do pomagania – pomagać należy najpierw zawsze najbardziej potrzebującym. A kogo (i jak) należy kochać?
– zaznacza.
2. Znów: „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Co to znaczy: kochaj? Sorry, ale będzie bolało. Otóż to znaczy: bądź gotów wyrzec się wszystkiego, z ziemią, kasą, poczuciem wspólnoty, bezpieczeństwem, dobrobytem i życiem włącznie, dla dobra bliźniego (bo cała reszta to jest pitu pitu a nie żadna miłość). Kto to jest bliźni? Jezusowi zadano w Ewangelii dokładnie to pytanie. A On – opowiadając historię o Dobrym Samarytaninie – odpowiedział: każdy. W tym cudzoziemiec i heretyk.
Co to oznacza? Ano tyle, że obrońcy młodego księdza nacjonalisty z Wrocławia, przekonujący, że on tylko „głosi Ewangelię na peryferiach świata, jak papież Franciszek”, nie czytali Ewangelii, a i on sam zdaje się, choć z siedem lat uczył się w seminarium, a na zdjęciach z Marszu Niepodległości, dziarsko dzierży „tysiąclatkę”, dawno już tej interesującej pozycji nie czytał.
– kontynuuje.
Hołownia dodał również, że ks. Międlar „zamiast krzyczeć z kibolami na marszach o „Wielkiej Polsce katolickiej” i „Chcemy kotleta a nie Mahometa”, powinien dziś (a nie jutro) oddać swoje życie za prostytutki, „pedałów”, „tęczową hołotę”, „lewacką zarazę” oraz „ciapatych”. Dziennikarz podkreślił, że katolik powinien brać na siebie krzyż innych, ponieważ to oni „będą nas wpuszczać do nieba”.
Mnie też na razie nie mają za co wpuścić, chcę to jasno powiedzieć. Ewangelia mnie na razie przerasta. Niech mi jednak, proszę, nikt nie wciska, że są w niej jakieś bzdury, których dalibóg w niej nie ma…
– zakończył.
Cały wpis Szymona Hołowni znajdą państwo TUTAJ.
źródło: Facebook
Fot. YouTube/Maskacjusz