Od kilku miesięcy na łamach naszego portalu informujemy o skandalicznej nagonce sympatyków PiS na Łukasza Warzechę, publicystę „Do Rzeczy”. Zagorzali zwolennicy ugrupowania na merytoryczną krytykę publicysty wobec partii rządzącej reagują wyjątkowo alergicznie. Ostatnio przekroczono jednak pewną granicę.
Wszystko zaczęło się od wulgarnego wpisu na temat Warzechy, który w serwisie Twitter zamieścił Mariusz Holewiusz. Mężczyzna, ze względu na fakt, iż Warzecha regularnie, aczkolwiek merytorycznie (słowo klucz!) krytykuje niektóre rozwiązania PiS oraz agresywnych fanatyków tej partii (trudno nazwać te osoby w inny sposób), nazwał publicystę „parówą” oraz „skur*****em”.
Warzecha opublikował wspomniany wpis na swojej tablicy i zaproponował Holewiuszowi spotkanie. Może zechciałby się Pan ze mną spotkać osobiście i odważnie przekazać mi ten komunikat w bezpośredniej rozmowie? – napisał. Co ciekawe, mężczyzna odpowiedział i przyznał, że jest gotowy na konfrontację. Nie ma problemu i mam nadzieję że i mi pan powie w twarz to co pan napisał?! Wtorek, środa jestem wolny… – odparł. Przekonamy się, jaki z Pana chojrak na żywo – odpowiedział Warzecha. Screen z rozmowy znajdą państwo W TYM MIEJSCU.
Okazuje się, że do spotkania faktycznie doszło. Potwierdził to zresztą sam publicysta.
Informacja: pan, który miał się pojawić pod radiem, przyszedł. Na żywo okazał się takim samym prymitywnym chamem jak na TT.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 7 marca 2017
To jednak nie koniec rewelacji w całej sprawie. Twitterowy profil „10 murzynków” opublikował bowiem nagranie ze spotkania, które w sieci zamieścił Mariusz Holewiusz. Na filmie widzimy, jak mężczyzna nazywa Warzechę „parówą” oraz „skur*****em”. Warzecha nie wytrzymuje i odpowiada: A pan jest złamanym ch**em o małym móżdżku. W tym momencie mężczyzna zaczyna grozić publicyście. Informuje, że gdyby byli w innym miejscu – mogłoby dojść do rękoczynów. Zresztą, zobaczcie państwo sami.
-Jest pan parówą i sk…synem
-A pan jest złamanym ch…m o małym móżdzku
…
-Pan się pokazał jako ostatni debil
-A pan jest przedostatni ch…j pic.twitter.com/htgFkPoi1Z— 10murzynków® (@10murzynkow) 7 marca 2017
Jesteśmy przerażeni skalą hejtu, która spadła na kark Łukasza Warzechy. Zachodzimy również w głowę, dlaczego inni zdroworozsądkowi publicyści i dziennikarze nie staną po jego stronie i nie nagłośnią tego haniebnego procederu, informując tym samym opinię publiczną, że nie godzą się na taki festiwal chamstwa. Dalecy jesteśmy od stygmatyzowania i wrzucania wszystkich wyborców PiS do jednego worka, ale powyższy przypadek dobitnie ilustruje, do czego może doprowadzić fanatyzm.
Opluwanie Warzechy to skandal!
Warzecha, w okresie rządów PO-PSL, był wobec ówczesnej władzy bardzo krytyczny. Niejednokrotnie piętnował afery, cynizm, butę oraz zwykłe cwaniactwo polityków, którzy przez osiem lat podejmowali najważniejsze decyzje w naszym kraju. Przez ten czas zachowywał jednak zdrowy rozsądek i nie raz i nie dwa zdarzyło mu się wytknąć błąd pozostającemu wówczas w opozycji Prawu i Sprawiedliwości. Mimo wszystko dało się odnieść wrażenie, że publicysta kibicuje PiS-owi. Im bliżej kampanii wyborczej, tym trudniej było mu zresztą, nawet po cichu, nie kibicować. „Zmęczenie” Polaków Platformą było tak duże, że wady PiS-u, które większość Polaków doskonale znała, na moment zostały przesłonione.
Wydaje się, że właśnie z tego powodu Warzecha, który w przeszłości pełnił przecież funkcję rzecznika wolnorynkowej Unii Polityki Realnej, dał PiS-owi spory kredyt zaufania, a to z kolei sprawiło, że zagorzali zwolennicy tej partii oczekiwali od niego, iż stanie się kolejnym propagandzistą, którego zadaniem jest bezrefleksyjne głaskanie po głowie rządzących polityków. Nic z tego. Publicysta – co zupełnie naturalne, tego wymaga przecież zawód, który wykonuje – zajął się merytoryczną oceną działań partii rządzącej. Krytykował głównie jej socjalne rozwiązania w sferze gospodarczej oraz butę rządzących.
Warzecha swoje wątpliwości wobec kolejnych posunięć PiS-u publikował m.in. na Twitterze i to właśnie tam spadła na niego największa fala hejtu ze strony zagorzałych zwolenników nowej władzy. Publicysta był określany m.in. mianem zdrajcy Ojczyzny czy agenta KOD-u. Wszystkie obelgi i oskarżenia, którymi go obrzucono, były pokłosiem merytorycznej krytyki. Warzecha nie obrażał, nie posługiwał się manipulacją. Po prostu argumentował, dlaczego nie podobają mu się konkretne pomysły PiS. Gwoli sprawiedliwości należy podkreślić, iż gdy trzeba było, to również chwalił, jednak te wpisy „betonowi” gdzieś umknęły lub po prostu uznano je za oczywistą oczywistość.
Przypadek publicysty „Do Rzeczy” powinien skłonić do dyskusji całe środowisko dziennikarskie. Liczymy, że tak się stanie.
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Twitter/10 murzynków