Tomasz Drankowski, to polski agent piłkarski. W środowisku znany jest przede wszystkim z faktu, iż sprowadził do naszego kraju wielu zawodników z Japonii. W rozmowie z serwisem Weszło.com opowiedział o zabawnych sytuacjach związanych z graczami reprezentującymi „Kraj Kwitnącej Wiśni”.
Tomasz Drankowski to agent piłkarski, który na polskim rynku działa od wielu lat. W naszym kraju dał się poznać przede wszystkim, jako pośrednik, który sprowadził nad Wisłę gro japońskich piłkarzy. Wśród nich znalazł się m.in. Takafumi Akahoshi, który przez kilka sezonów reprezentował barwy ekstraklasowej Pogoni Szczecin.
W rozmowie z serwisem Weszło.com, Drankowski opowiedział o zabawnych sytuacjach z udziałem japońskich zawodników. Jak przyznaje, bardzo często wynikały one z odmienności kulturowej. Japończycy po przyjeździe do Polski zderzali się bowiem z zupełnie inną rzeczywistością.
„Przewinęło się kilkadziesiąt osób, z którymi współpracowałem – byli fajni ludzie, byli mniej fajni, ale były też totalne dzbany. Raz zawodnik przyjechał, oglądam trening i trochę się rozczarowałem, bo myślałem, że będzie na wyższym poziomie” – mówi Drankowski w rozmowie z Jakubem Białkiem.
„Finalnie jednak był tragiczny. Wynajęliśmy mu mieszkanie na bookingu i była w nim zwykła wanna bez kotary. Wydzwaniał do mnie i się darł, że w takich warunkach się nie da żyć. Jaka kotara, czy ty w teatrze jesteś? Nakazał mi, żebym przyjechał mu zamontować kotarę, bo on nie jest w stanie się wykąpać. Współpraca szybko się skończyła” – opowiada.
Tomasz Drankowski – agent japońskich piłkarzy. Jeden z nich… bał się duchów
Drankowski opowiedział również sytuację związaną z Seiyą Kitano, zawodnikiem, który obecnie występuje w rezerwach Pogoni Szczecin. Agent wspomina, że gdy Kitano był zawodnikiem Pogoni Siedlce, klub wynajął mu mieszkanie po zmarłej, starszej kobiecie. W mieszkaniu znajdowało się mnóstwo katolickich symboli, m.in. krzyży, które wprawiły go w stan prawdziwego przerażenia.
„Myślał, że są w nim duchy, Japończycy bardzo wierzą w takie rzeczy. Zła atmosfera, złe powietrze. Nie potrafił zmrużyć oka. Każde skrzypnięcie w nocy go przerażało. Do tego stopnia, że w końcu wyszedł o trzeciej w nocy z mieszkania i zadzwonił do mnie zdesperowany, co ma robić. „Tomek, ghost!!! Ghost in the house!!!” – opowiada Drankowski.
To jednak nie koniec. Tomasz Drankowski opowiada, że Kitano nie wrócił do mieszkania. Do siódmej rano siedział na walizce przed blokiem, a następnie, bez snu, pojechał na trening.
„Co kraj to obyczaj. Może obejrzał wcześniej „Egzorcystę” i się przestraszył? Śmiali się później, że do Pogoni Siedlce przyszedł antychryst” – śmieje się agent.
Cały wywiad TUTAJ.