Tomasz Lis był jednym z dziennikarzy, którzy zapowiadali „bombę informacyjną”, w związku z tekstem dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. Mówił o tym w programie „Onet Rano”. Teraz komentuje oddźwięk artykułu, który chyba zawiódł jego oczekiwania.
„Jutro albo pojutrze wybuchnie bomba informacyjna, z nagraniem w tle, która zmiecie wszystkie inne newsy z powierzchni ziemi w Polsce na jakiś czas” – mówił w rozmowie z Tomaszem Sekielskim redaktor naczelny „Newsweeka”, Tomasz Lis.
„29 stycznia 2019 – to będzie jeden z najważniejszych dni w osiemnastoletniej historii PIS. A z całą pewnością najprawdziwszy” – dodał kilka godzin później na Twitterze.
Publikacja artykułu „Gazety Wyborczej” pt. „Taśmy Kaczyńskiego” prawdopodobnie zawiodła oczekiwania Tomasza Lisa. Świadczą o tym wpisy dziennikarza publikowane w serwisie Twitter.
„Standardy Bantustanu i republiki bananowej, państwo jako dominium partii, Polska jako folwark, lider partii rządzącej jako właściciel państwa i dysponent państwowych spółek, szefowie banków na telefon – to przecież detale. Nic się nie stało, Polacy” – napisał Tomasz Lis.
„Jeżeli uważasz, że na tych nagraniach nic nadzwyczajnego nie ma, to znaczy, że nie musisz jechać na Wschód. Już tam jesteś i masz go w sobie” – dodał w innym wpisie.
Ponadto Lis twierdzi, że wraz z publikacją „Taśmy Kaczyńskiego” runął mit poświęconego Polsce Jarosława Kaczyńskiego. „Poza tym, że runął mit skromnego, poświęconego Polsce Kaczyńskiego, wygląda na to, że abnegat jest oszustem, upaństwowiony bank to jego skarbonka, a partia oddana prawu i sprawiedliwości to prywatny biznesie traktujący Polskę jak folwark, to na tych nagraniach nic nie ma” – napisał.