Sean Spicer na konferencji prasowej dotyczącej dymisji Michaela Flynna jasno przedstawił sprawę Krymu. Poinformował, że prezydent Donald Trump oczekuje od Rosji zwrotu spornego półwyspu oraz ograniczenia obecności wojskowej na Ukrainie.
Jeszcze podczas kampanii prezydenckiej sugerowano zdecydowaną zmianę stosunków na linii USA-Rosja. Trump był oskarżany o zbyt bliskie kontakty z Władimirem Putinem. Pojawiły się nawet pogłoski o tym, że nowy prezydent będzie w stanie zaakceptować rosyjską aneksję Krymu. Tymczasem, wszystko wskazuje na to, że wcześniejsza polityka Stanów Zjednoczonych nie ulegnie tak wielkiej rewolucji jak sądzono.
Na konferencji prasowej poświęconej dymisji Micheala Flynna z funkcji doradcy prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego, padła jednoznaczna deklaracja ze strony rzecznika Białego Domu Seana Spicera. Powodem rezygnacji Flynna była kontrowersyjna sprawa jego bliskich kontaktów z Rosjanami.
Czytaj także: Korwin-Mikke kpi z Trumpa. \"Odda Rosji Alaskę?\
Prezydent Donald Trump jasno postawił sprawę. Oczekuje ze strony rosyjskiego rządu deeskalacji konfliktu na Ukrainie oraz zwrotu Krymu – powiedział na konferencji Spicer. Rzecznik Białego Domu nie omieszkał podkreślić, że aneksja półwyspu miała miejsce podczas rządów Baracka Obamy. Przypomniał też wcześniejsze stanowisko ambasador USA przy ONZ Nikki Haley, która potępiła rosyjską okupację.
Spicer zaznaczył też, że mimo wszystko nowa administracja rządowa ma nadzieję na pozytywne relacje z rosyjskimi władzami.
Źródło: wprost.pl
Fot.: Wikimedia