Tytus Hołdys, syn Zbigniewa Hołdysa, wybrał się na podróż warszawskim metrem. Okazało się, że nie jest w nim do końca bezpiecznie.
Podróż zbiorową komunikacją nie musi być do końca bezpieczna. Świadczy o tym wpis, który zamieścił na Twitterze Tytus Hołdys. Chodzi o obostrzenia sanitarne oraz ich respektowanie przez Polaków, którzy nie do końca stosują się do wciąż obowiązującego reżimu sanitarnego.
Syn Zbigniewa Hołdysa wybrał się na podróż warszawskim metrem. Gdy jednak wsiadł do wagonu okazało się, że jest jedną z niewielu osób, które zdecydowały się zastosować do obowiązujących przepisów i ubrać maseczkę ochronną przeciwko koronawirusowi.
Tytus Hołdys postanowił o tym zaalarmować policję. Zrobił to jednak… za pośrednictwem Twittera. „Halo, @PolskaPolicja, zapraszam teraz do linii metra M1 – połowa ludzi w wagonie bez maseczek” – napisał Hołdys na swoim profilu społecznościowym.
Tytus Hołdys to nie pierwsza osoba publiczna, która zwraca uwagę na obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach publicznych. Ostatnio głos w tej sprawie zabrała również posłanka Lewicy Paulina Matysiak, która wybrała się z kolei w podróż pociągiem PKP. Tam również, zasiadając w przedziale, zauważyła ludzi, którzy ignorują obowiązek noszenia maseczki. Podobnie jak Tytus Hołdys postanowiła o tym zaalarmować wykorzystując w tym celu serwis społecznościowy Twitter.
„I są dziś #małeradości bo pociąg, a jutro kajaki. Za to dziś w przedziale nikt nie ma maseczki na twarzy, a konduktorka nikomu nie zwróciła uwagi” – napisała posłanka Lewicy na swoim profilu społecznościowym.