Do tego, że żyjemy w pewnego rodzaju Matrixie chyba przekonywać nikogo nie muszę. Świat, który postrzegamy przez pryzmat mediów, nie tylko tych głównego nurtu, jest mocno zniekształcony w stosunku do tego, jak wygląda naprawdę. Wszyscy jesteśmy jedynie malutkimi pionkami na szachownicy świata, w grze, która nazywa się polityka. Demokracja i wolny wybór zarządców państwa to mit i fikcja. Mamy widzieć i wiedzieć to co oni chcą żebyśmy odkryli. Nic więcej. Tak jest z każdą jedną aferą, która raz na jakiś czas wstrząsa polską polityką. Wypływa ona do mediów nie dlatego, że chcą one uczciwie poinformować obywateli o stanie państwa. Dzieje się tak dlatego, że komuś wysoko postawionemu, jest na rękę abyśmy odkryli tą część prawdy – choć nierzadko jest ona zniekształcona. Podobnie ma się z grą wielkich mocarstw na arenie międzynarodowej.
Ukraina – temat, który elektryzuje świat co najmniej od roku. Najpierw negocjacje z Unią Europejską, potem Majdan, Krym a nareszcie Donbas. Nie wiadomo kiedy minął cały rok, a sytuacja nie tylko się nie uspokaja, ale wręcz przeciwnie. Następuje eskalacja napięcia w bardzo niebezpiecznym dla Polski i Europy kierunku. Oczywiście, nie jest to tylko konflikt na linii Ukraina – Federacja Rosyjska. Spory tak proste dzisiaj, w erze globalizacji, walk wielkich finansjer, lobbystów i zmieniającego się układu sił międzynarodowych już nie występują. Nic więc dziwnego, że towarzyszy mu wielka kampania medialna. Bynajmniej nie informacyjna, a propagandowa. Polska aktualnie leży w strefie wpływów Niemiecko-amerykańsko-rosyjskich. Głównie dwóm pierwszym mocarstwom służą nasze środki masowego przekazu, a także kluczowi politycy i partie mainstreamu. Nic więc dziwnego, że to właśnie ich przekaz spływa pod nasze strzechy. Równolegle w wielu innych miejscach świata obliguje narracja Rosyjska. Ani jedna, ani druga z prawdą nie ma wiele wspólnego. Ma za to jeden cel, który realizuje wybornie – przekonanie ludzi do racji ich władców, którzy wykorzystują swoich obywateli jako zaplecze finansowe do swoich rozgrywek. Ogłupieniu ulegli dziennikarze, intelektualiści, duchowni… ludzie nagle zaczęli widzieć nieistniejące zagrożenia. A to wszystko w imię „demokracji”. Można w tym miejscu sparafrazować słowa rodzimego klasyka, który stwierdził kiedyś, że przecież ciemny lud wszystko kupi.
W poszukiwaniu prawdy postanowiłem więc zwrócić się do eksperta. Rzeczywistość starałem się odkłamać razem z doktorem Uniwersytetu Pedagogicznego, specjalistą w dziedzinie Geopolityki – Panem Piotrem Wilczyńskim. Wspólnie z nim postanowiłem obalić mity na temat osławionej wojny. Ludzie bowiem muszą poznać prawdę i wyjść z roli przedmiotu, dowolnie przesuwanego i ustawianego przez włodarzy tego świata.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Genezą zdarzeń na Ukrainie wcale nie jest anulowanie przez ówczesnego jej prezydenta Pana Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Wszystko zaczęło się już 2010r. w czasie tzw. „Arabskiej Wiosny Ludów”. Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych – Baracka Husseina Obamy, bardzo mocno zaangażowała się wówczas w promowanie „demokracji” na bliskim wschodzie. Pod płaszczykiem obalania długoletnich reżimów, które w praktyce rzadko kiedy miały coś wspólnego z łamaniem praw człowieka, USA montowały sobie nowe, sprzyjające jedynie słusznej opcji polityczno-biznesowej władze. Taki sam los miał spotkać Syrię, od lat rządzoną przez dyktatora Baszara al-Assada. Paradoksalnie, aby odsunąćod władzy osobę broniącą Chrześcijan, amerykańskie służby sfinansowały szereg organizacji islamistycznych, takich jak Bractwo Muzułmańskie (którego motto brzmi notabene: „Allah jest naszym celem. Prorok naszym przywódcą. Koran naszym prawem. Dżihad naszą ścieżką. Śmierć na ścieżce Boga jest naszą jedyną nadzieją”). W Syrii wystąpił muzułmański bunt przeciwko przywódcy. Kraj ten leży jednak w tradycyjnej strefie wpływów Rosyjskich. Na prośbę Assada, Putin wsparł go finansowo. Dzięi temu prawowita (mająca nawet poparcie większości obywateli!) władza syryjska zaczęła zdobywać przewagę nad ekstremistami. Był to wielki cios dla całej administracji Obamy. Boleśnie odczuł to zwłaszcza jeszcze niedawny kandydat na prezydenta z ramienia Republikanów – John McCain, który pełni aktualnie rolę jednego z największych na świecie lobbystów przemysłu zbrojeniowego. Jak wiadomo w wielkiej grze mocarstw nie można pozostawić żadnej akcji, bez odpowiedniej reakcji. W kuluarach Białego Domu powstał więc plan zemsty. Stany Zjednoczone postanowiły uderzyć w najbliższym sąsiedztwie Rosji. Odczekano chwilę dla zmylenia społeczności międzynarodowa nie domyśliła się o co chodzi i wreszcie, kiedy przytrafił się odpowiedni ku temu pretekst, podburzono Ukraińców i sfinansowano słynny Euromajdan. Analogie do transferu pieniędzy i wsparcia z USA na Majdan do tych z Rosji dla Syrii są bardzo wyraźne.
Jest jeszcze druga strona medalu. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są aktualnie najbardziej zadłużonym państwem świata. Ich wypłacalność w chwili obecnej zależy li tylko i wyłącznie od kursu dolara. Jeżeli cały świat umówiłby się i zrezygnował z niego, jako środka płatniczego za ropę, USA byłyby bankrutem. Zapewne wszyscy pamiętają medialny seans nienawiści wobec Iranu? Mówiono, że spadkobierca Persji pracuje nad bronią atomową, gwałci prawa człowieka, a w kraju panuje nieludzko okrutny reżim. Wielu obserwatorów nie zastanawiało się już czy, ale kiedy Iran podzieli los swojego sąsiada – Iraku. Nagle wszystko się skończyło, a współpraca z tym państwem niemal z dnia na dzień wróciła do normalności. W tej sprawie wcale nie chodziło bowiem o żaden program atomowy czy prawa człowieka. Wszakże jako państwo Szyickie, Iran jest o wiele bardziej tolerancyjny od np. wahabickiej Arabii Saudyjskiej. Jego jedyną „winą” było to, że jako pierwszy spróbował odejść od standardu dolara. Eksperyment zakończył się klapą, bowiem rząd Islamskiej Republiki Iranu widząc straty gospodarcze po sankcjach nałożonych przez zachód oraz zastraszony widmem wojny, prędko od tego odstąpił. Pomysł jednak nie umarł. Spodobał się on Chinom i… Rosji. Warto zaznaczyć w tym miejscu, że to właśnie te państwa są największymi wierzycielami Stanów Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że Stany Zjednoczone pragną powrotu do poprzedniego stanu rzeczy. Można również podejrzewać, że jeżeli to się im nie uda, prędko będą chciały wprowadzić tam „demokrację” na wzór bliskowschodni.
Działania polityczne na wschodzie Ukrainy są więc wynikiem politycznego sporu między Stanami Zjednoczonymi a Federacją Rosyjską. Proszę zauważyć, że w mediach mówi się albo o „separatystach” albo „terrorystach”, kompletnie zapominając, że przecież tereny zarówno Krymu jak i Donbasu są etnicznie Rosyjskie.
Jakie są aktualne zagrożenia dla Polski? Przede wszystkim widmo napływania fali uchodźców zza wschodniej granicy. Oznaczałoby to wzrost bezrobocia, podniesienie się średnich cen towarów konsumpcyjnych oraz doprowadziłoby do spadku bezpieczeństwa obywateli Polski. Nie można również wykluczyć, że od lat wieszczona III wojna światowa przy tej okazji wybuchnie. Polska ze swoją armią, liczącą zaledwie 100 tys. personelu, z czego zaledwie kilka tysięcy jest w stanie natychmiast bronić naszych granic, w takiej sytuacji nie będzie się kompletnie liczyć. Niepowodzenie naszych ewentualnych sojuszników spowoduje, że w ciągu kilku miesięcy będziemy mieli front na Wiśle. Scenariuszu na wojnę Polskie władze również nie mają. Należy się spodziewać,że jedyny plan jaki zostanie zrealizowany będzie ewakuacją rządzących i ich rodzin, a także co bogatszych obywateli. Następnie otworzą nam magazyny broni i – radźcie sobie sami.
W żywotnym interesie naszego kraju leży więc natychmiastowa restrukturyzacja i modernizacja naszej armii. 100 tys, ale regularnych żołnierzy to absolutne minimum!
W tej chwili nic nie jest zależne od nas. Władze Polski nie są nawet dopuszczane do stołu podczas najważniejszych rozmów. Nikt się z nami nie liczy, bo Niemcy czy Amerykanie postrzegają nas jako co najwyżej swoje kolonie, których rządzący i tak zrobią to, czego od nich będą wymagać. O los prostego, zwykłego polskiego obywatela nikt się nie zatroszczy. Wszakże jesteśmy tylko pionkiem w grze. Marnym elementem w międzynarodowej układance. Mamieni i ogłupiani przez media, zrobimy to, czego od nas oczekują. Nadszedł więc czas na odważne decyzje. Rok, wymagający od nas radykalnych zmian. Przed nami wybory prezydenckie i parlamentarne. Spoczywa na nas wielka odpowiedzialność. Mamy na swoich barkach państwo, za którego wolność i istnienie, życie oddawały dziesiątki pokoleń naszych przodków. Nie wolno nam wybierać złudnej wizji spokoju i bezpieczeństwa. Czas na Polskę dumną i bogatą! Polskę odważną i samodzielną!
Szczególne podziękowania za pomoc przy pracy nad merytoryczną zawartością tego tekstu kieruję dla dra Piotra Wilczyńskiego z Uniwersytetu Pedagogicznego, członka Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego (www.ptg.edu.pl).
Foto: wikipedia