Robert Winnicki, poseł Konfederacji, udał się na polsko-białoruską granicę, gdzie koczują uchodźcy. Na miejscu doszło do spięcia pomiędzy nim, a jednym z dziennikarzy. W wyniku tego Winnicki został nazwany „tchórzem”.
Na granicy polsko–białoruskiej wciąż przebywa grupa imigrantów, a politycy spierają się, czy ci i kolejni przybysze powinni być wpuszczani na terytorium RP. Ostatnio na miejsce udał się poseł Konfederacji, Robert Winnicki. Polityk uciął sobie pogawędkę z dziennikarzami.
Ta nie miała miłego przebiegu. Pomiędzy Winnickim a jednym z żurnalistów doszło do spięcia. Poseł Konfederacji stwierdził bowiem, że jeżeli Polska przyjmie imigrantów, wówczas wokół naszych granic pojawią się kolejni. Wtedy jeden z dziennikarzy zapytał, jak taka narracja ma się do „dziesięciu przykazań”.
„Katolicyzm nie polega na tym, żeby w zarządzaniu państwem nie kierować się rozumem i roztropnością” – odparł Winnicki, który dodał również, że katolicyzm nie polega również na koncentrowaniu się na „ckliwych obrazkach”.
Słowa Winnickiego poddenerwowały jednego z dziennikarzy. Ten zasugerował bowiem politykowi, aby podszedł kawałek dalej i zobaczył dziewczynkę, która koczuje na granicy. „Nie ma pan odwagi. Pan jest tchórzem! W tej chwili zachowuje się pan jak tchórz!” – stwierdził dziennikarz. „A pan na pewno nie zachowuje się jak dziennikarz” – odpowiedział mu Winnicki. „Proszę mnie nie pouczać. Skoro pan się nie zachowuje jak katolik, niech mnie pan nie rozlicza z dziennikarstwa” – ripostował po chwili dziennikarz.