Nieprzyjemną przygodę przeżył po południu 3 lutego pewien mieszkaniec Bródna w Warszawie. Mężczyzna wpadł na wybieg niedźwiedzia w parku Praskim. Dramatyczne wzywanie pomocy usłyszała przechodząca tamtędy kobieta. Pechowiec może mówić jednak o szczęściu, bo wybieg od dłuższego czasu nie działa i nie ma tam zwierząt.
Około godziny 15.30 dwoje strażników miejskich otrzymało zgłoszenie o mężczyźnie, który wpadł na wybieg niedźwiedzia przy alei Solidarności. Choć nie ma tam od dawna miśków, funkcjonariusze natychmiast podjęli interwencję.
Czytaj także: Szkoły szybciej wrócą do nauki stacjonarnej? Czarnek stawia warunek
„Gdy przyjechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy mężczyznę w średnim wieku, który chodził po betonowych górkach na terenie wybiegu. Był wystraszony i mokry. Po chwili zszedł do fosy i zaczął ustawiać na sobie metalowe kosze, które tam leżały. Poleciliśmy mu, by tego nie robił i wezwaliśmy straż pożarną” – opowiada strażniczka, która brała udział w akcji.
Na miejsce zdarzenia przyjechały trzy sekcje strażaków. Do fosy wstawiono składaną drabinę, która z trudem sięgała do wysokości barierki ogradzającej wybieg. Mocno wystraszony mężczyzna wspiął się po niej na górę.
Czytaj także: 15-latka samochodem zderzyła się z… własną mamą. Potem uciekła
Mężczyzna nie miał widocznych obrażeń i nie czuć było od niego alkoholu. Niestety nie umiał wytłumaczyć, jak wpadł na wybieg niedźwiedzia. Stanowczo twierdził jednak, że sam tam nie wskoczył. Być może wcześniej chodził po ogrodzeniu wybiegu, poślizgnął się i spadł. Ponieważ skarżył się, że boli go głowa i dolna część pleców, strażnicy wezwali kartkę pogotowia. 49-letni mieszkaniec Bródna został przewieziony do szpitala.