Prokuratura zdecydowała o podjęciu śledztwa w sprawie podżegania do podpalenia budki przed rosyjską ambasadą. Początkowo obwiniano uczestników Marszu Niepodległości, ale przy okazji afery taśmowej okazało się, że przyczyny mogły być zupełnie inne. W sprawę był zamieszany ówczesny minister spraw wewnętrznych z PO.
O podjęciu śledztwa poinformował na Twitterze mec. Łukasz Moczydłowski, szef zespołu prawnego obsługującego Marsz Niepodległości. Śledztwo zostało umorzone za rządów Platformy Obywatelskiej. Teraz ruszy na nowo.
Prokuratura podjęła umorzone w czasach PO postępowanie dotyczące podżegania do podpalenia budki pod ambasadą Rosji podczas @StowMarszN 2013
— Łukasz Moczydłowski (@lucmoczydlowski) 25 września 2016
Do zdarzenia doszło 11 listopada 2013 r. podczas corocznego Marszu Niepodległości organizowanego przez środowiska narodowe. Trasa przemarszu prowadziła w pobliżu ambasady rosyjskiej. W pewnym momencie w stronę budynku poleciały petardy, a budka wartownicza stojąca przed bramą wjazdową zajęła się ogniem.
Początkowo za incydent obwiniono uczestników Marszu Niepodległości. Zdarzenie wywołało nawet pewne zgrzyty dyplomatyczne. Jednak w 2015 r. przy okazji afery taśmowej światło dzienne ujrzały nowe okoliczności, które mogą świadczyć o zupełnie innym przebiegu wydarzeń.
W nagranej rozmowie ówczesnego szefa CBA Pawła Wojtunika z ówczesną wicepremier w rządzie PO Elżbietą Bieńkowską padły stwierdzenia sugerujące, że podpalenie budki przed ambasadą rosyjską było zamierzoną prowokacją przeprowadzoną przez ludzi ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza.
– Ten facet nauczył ich, że dzwoni i on im rozkazuje. Tak samo poszli i spalili budkę pod ambasadą bo minister osobiście wymyślił taką wiesz… – tłumaczył Wojtunik.
– Taką koncepcję – dodała Bieńkowska zupełnie bez zaskoczenia.
Źródło: wmeritum.pl
Fot.: Commons Wikimedia/MSW; Wiktor Baron