Wybuch w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. RMF24 dotarło do szczegółowych ustaleń z miejsca zdarzenia. Przytoczono wypowiedź komendanta głównego policji, generalnego inspektora Jarosława Szymczyka. Jak się tłumaczył?
Nie milkną echa wybuchu w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. Przypomnijmy, że w wyniku eksplozji do szpitala trafił Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Wstępne ustalenia TVN Warszawa wskazywały, że prawdopodobną przyczyną wybuchu było przypadkowe wystrzelenie pocisku z… granatnika.
Komunikat w tej sprawie wydał resort MSWiA. „Wczoraj o godz. 7:50 w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji doszło do eksplozji. Eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dn. 11-12 grudnia br., gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej Policji i Służby ds. sytuacji nadzwyczajnych” – napisano.
RMF24 donosi o kolejnych ustaleniach w sprawie. Powołując się na członków delegacji towarzyszącej Szymczykowi w wizycie na Ukrainie, ujawniono, że komendant otrzymał dwa granatniki przeciwpancerne, które miały być zużyte.
Był to, jak donosi stacja, „nietypowy, wojenny prezent, jaki robią teraz Ukraińcy – zużyty granatnik przeciwpancerny, którym ostrzeliwano rosyjskie czołgi”. Delegacja miała zabrać ze sobą granatniki, a następnie, po powrocie do Warszawy, Szymczyk zostawił je na zapleczu gabinetu.
– Szef polskiej policji przekazał nam, że następnego dnia po powrocie chciał przełożyć prezenty od Ukraińców na zapleczu swojego gabinetu. W chwili, kiedy przestawił pionowo na podłodze jeden z granatników, dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji – informuje portal.
Stacja powołuje się na ekspertów, którzy uważają, iż granatnik nie może eksplodować sam z siebie. Pewnym wyjaśnieniem mógł być fakt, że był on uszkodzony i w czasie przestawiania eksplodował. Jest też inne rozwiązanie, mianowicie „komendant główny policji mógł nacisnąć jakiś element tuby po granatniku, którego dokładnie nie sprawdzono”.