Polska nadal nie może się otrząsnąć po zbrodni w Gdyni, gdzie zamordowany został 6-letni chłopiec. Sąsiedzi przyznają, że musieli odbyć trudną rozmowę ze swoją córką, która bawiła się z Olkiem.
44-letni Grzegorz Borys, czynny żołnierz, podejrzewany jest o zamordowanie swojego syna 6-letniego Olka. Chłopca odnalazła matka. Dziecko miało rany cięte szyi. Wszystko wskazuje na to, że zostało zamordowane w wyjątkowo brutalny sposób.
Dziennik „Fakt” publikuje wypowiedzi sąsiadów rodziny, w której doszło do straszliwej zbrodni. Jedni przyznają, że ich córka bawiła się z Olkiem na placu zabaw. Teraz, w obliczu śmierci dziecka, musieli odbyć z nią bardzo trudną rozmowę.
– Ta wiadomość nas zszokowała – mówi mężczyzna w rozmowie z „Faktem” i przyznaje, że – co jest dość przerażające – wytłumaczyć córce, iż więcej nie pobawi się z 6-letnim chłopcem.
Zabójstwo 6-latka w Gdyni. „Musieliśmy jakoś wytłumaczyć córce”
– Musieliśmy jakoś wytłumaczyć córce, że już nie pobawi się z Olkiem, bo on nie żyje – powiedział mężczyzna. – To nie był łatwy moment, zrobiliśmy to dopiero następnego dnia, chociaż widziała pod naszym blokiem pełno policjantów i pytała co się dzieje… – dodał.
Jedna z kobiet przyznaje z kolei, że jest przerażona, ponieważ zdała sobie sprawę, iż mężczyzna, który jest podejrzewany o zabójstwo 6-latka, mógł zrobić krzywdę także innym dzieciom.
– Jesteśmy przerażeni, bo nie wiemy, co mogło się wydarzyć, równie dobrze mógł zrobić krzywdę naszym dzieciom – powiedziała zdruzgotana wydarzeniami, które rozegrały się niedaleko niej.