Do zwiększonego przyrostu zakażenia koronawirusem przyczyniają się weekendowe spotkania towarzyskie, w trakcie których zapomina się o obostrzeniach: zakładaniu maseczek, myciu rąk i zachowaniu dystansu – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut.
Jak poinformowało w piątek Ministerstwo Zdrowia, badania laboratoryjne w naszym kraju potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 1587 osób. Badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 1587 osób – to największy dobowy wzrost zakażeń od początku epidemii. (We czwartek MZ informowało o 1136 nowych przypadkach, w środę o 974, we wtorek – o 711, w poniedziałek – o 748, w niedzielę – o 910, a w sobotę – o 1002). Z powodu COVID-19 zmarły 23 osoby. Rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz zaznaczył, że zachorowania nie następują w dużych ogniskach. Wskazał, że to m.in. efekt imprez rodzinnych, zakażeń w szpitalach i w zakładach pracy.
Komentując rekordowy przyrost zachorowań dla PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut uznał, że powrót do normalności jest jedną z głównych przyczyn wzrostu zachorowań. Zauważył też, że obecnie mamy do czynienia z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w sposób rozproszony w „dobrze przemieszanej populacji”. „Myśmy sobie powracali z różnych miejsc. Teraz mamy spotkania i dzielimy się w wrażeniami z wakacji” – podsumował ekspert.
Ocenił, że rekordowe przyrosty są spowodowane zwłaszcza przez weekendowe spotkania towarzyskie, w czasie których spotykają się osoby, które nie widują się na co dzień, a pochodzą z różnych środowisk i miejsc. „To sprzyja wirusowi” – zaznaczył.
Podkreślił, że do rozprzestrzeniania wirusa dochodzi, gdy nie przestrzega się podstawowych reguł, takich jak noszenie maseczek, zachowanie dystansu i mycie rąk. „Świetnie bawiliśmy się w soboty i niedziele, zapominając o regułach (sanitarnych – PAP)” – stwierdził.
Pytany o ogólny trend dotyczący zachorowań prof. Gut stwierdził, że wszystko jest w rękach społeczeństwa – i tego, czy będzie ono przestrzegać zalecanych reguł. „Oczywiście nie wyhamujemy od razu (trendu wzrostowego – PAP), tu raczej mowy nie ma; ale przestanie przyrastać na początku, a potem zacznie spadać. A jeżeli zachowamy swoją niefrasobliwość… to cóż, możemy sobie popatrzeć na inne kraje, które biją rekordy znacznie lepiej niż my” – dodał.
„Nawet gdyby w tej chwili wszyscy zaczęli się zachowywać poprawnie – w co nie wierzę – to i tak przez najbliższe 6-7 dni choroba będzie się wylęgała u tych, którzy zostali zakażeni. To, że nam nagle z dnia na dzień spadnie (przyrost zachorowań – PAP), wierzyć nie należy” – podkreślił.
Wirusolog zauważa, że początkowo w czasie epidemii większość osób „zachowała się przyzwoicie” i przestrzegała reguł. Zachorowania utrzymywały się wtedy na stabilnym poziomie. „I stąd nasza klęska: przestali wierzyć w wirusa” – kwituje.(PAP)
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl. Autor: Szymon Zdziebłowski