Moja wieloletnia walka z Krzysztofem o jego życie zaczyna być wykorzystywana w celach niegodnych – ubolewa Ewa Krawczyk w rozmowie z „Super Expressem”. Żona Krawczyka zdradziła, co artysta sądził o tzw. antyszczepionkowcach.
Ewa Krawczyk ma dość. W sobotę ulicami Poznania przeszedł pochód przeciwników szczepionek. Na niektórych transparentach pojawiał się wizerunek Krzysztofa Krawczyka, sugerujący, iż artysta zmarł w następstwie szczepienia.
Najpierw związek śmierci Krawczyka ze szczepionką dementował przyjaciel piosenkarza Andrzej Kosmala. Teraz postanowiła to zrobić Ewa Krawczyk. – Nawet moja wieloletnia walka z Krzysztofem o jego życie zaczyna być wykorzystywana w celach niegodnych – ubolewa w rozmowie z „Super Expressem„.
Kobieta wspomina, że artysta od wypadku w 1988 roku nieustannie walczył o powrót do sprawności i na przestrzeni lat odwiedzał gabinety najlepszych lekarzy w całej Polsce. Ewa Krawczyk przyznaje, że starała się z całej siły pomagać w tej drodze mężowi.
– Krzysztof przez cały czas swojego życia był za wszelkimi nowoczesnymi doświadczeniami i osiągnięciami medycznymi, w tym za szczepionkami. Wrogów szczepionek uważał za oszołomów i dzisiaj wykorzystywanie jego wizerunku w walce ze szczepionkami jest wyjątkowo podłe – podkreśliła.
Żona Krawczyka przekonuje, że nie istnieje związek pomiędzy śmiercią a szczepieniem artysty. – Dwa tygodnie przed śmiercią przyjął szczepionkę, ale powodem jego śmierci nie była szczepionka, tylko choroby, z którymi walczył od 1988 roku. Niesienie jego portretu na demonstracji antyszczepionkowców jest dla mnie przykre, żeby nie powiedzieć mocniej: porażające – powiedziała.