Cały świat od kilku dni jest zaniepokojony niezwykle napiętą sytuacją w Syrii. Wszystko z powodu oskarżeń wysuniętych przez Stany Zjednoczone i inne kraje pod adresem reżimu Baszara al-Asada o użycie broni chemicznej.
Do użycia broni chemicznej miało dojść w sobotę, 7 kwietnia. W szpitalu w Dumie we wschodniej Gucie koło Damaszku miał pojawić się gaz bojowy, w wyniku którego zginęło co najmniej 41 osób. Zachód oskarżył o przeprowadzenie ataku reżim Baszara al-Asada, a amerykański prezydent, Donald Trump zapowiedział, że syryjskie władze zapłacą za ten atak.
Gotowość do wsparcia ewentualnych działań amerykańskich w Syrii wyraziły już między innymi Wielka Brytania, Francja oraz Arabia Saudyjska. Z kolei Rosja otwarcie zapowiada, że będzie broniła Baszara al-Asada. Władimir Putin miał zapowiedzieć, że Rosja nie tylko zestrzeli każdą amerykańską rakietę, ale również zaatakuje miejsca, z których została wystrzelona.
Ostre wypowiedzi Donalda Trumpa nieco stonował szef Pentagonu, Jim Mattis. W Izbie Reprezentantów powiedział on, że konflikt w Syrii może „wymknąć się spod kontroli” i Stany Zjednoczone nie chcą go podsycać, ponieważ jego konsekwencją może być wiele ofiar cywilnych. Zaznaczył, że nie podjęto jeszcze decyzji o ataku na reżim al-Asada. – Gdy stąd wyjdę, udam się na spotkanie Narodowej Rady Bezpieczeństwa na ten temat i przedłożymy prezydentowi różne opcje – powiedział.
Czytaj także: Rosja zaatakuje Polskę w odwecie za amerykańskie bombardowania w Syrii? Te słowa wywołały olbrzymią dyskusję!
Jednocześnie Jim Mattis zapowiedział, ze do Syrii jak najszybciej powinni udać się inspektorzy, którzy zbadają, czy faktycznie doszło tam do ataku chemicznego. Zaznaczył, że im więcej czasu minie, tym trudniejsze będzie zebranie dowodów.