Po trzech dniach w Pirenejach nadszedł dzień wytchnienia, który był okazją dla sprinterów. Najlepiej tę szansę wykorzystał Ramunas Navardauskas (Garmin-Sharp).
Piątkowy etap z Pays du Maubourguet Val d’Adour do Bergerac liczył 208 km. Po morderczych podjazdach przyszedł czas na płaską trasę i popis sprinterów, dla których ostatnie dni były szczególnie trudne.
Czytaj także: Kwiatek, Majka i tęczowe gruchy - co zapamiętamy z TdF ?
Tradycyjnie na początku wyścigu uformowała się ucieczka, w której kręcili: Martin Elmiger, Cyril Gautier, Tom Jelte Slagter, Arnaud Gerard oraz Rein Taaramae. Piątka kolarzy wypracowała sobie ponad dwie minuty przewagi. Z czasem peleton doganiał uciekinierów i na czele pozostał tylko Slagter.
Sytuacja ta utrzymała się do jedynej premii górskiej czwartej kategorii. Wtedy na czoło wyścigu wysunął się kolega z zespołu Slagtera, Navardauskas. Litwin wypracował sobie 30 sekund przewagi.
3 kilometry przed metą doszło do kraksy, w której ucierpieli m.in. Peter Sagan, Michał Gołaś, Franck Schleck i Romain Bardet. Litwin wykorzystał zamieszanie w peletonie i sięgnął po pierwsze zwycięstwo w Tour de France dla swojego kraju. Drugi był John Degenkolb, a trzeci Alexander Kristoff.
Źródło zdjęcia: Wikimedia