Czerwony terror w czasie hiszpańskiej wojny domowej w szczególności upodobał sobie mordowanie katolików. Wydawało im się, że mogą zastraszyć wiernych Kościoła i zakazać Boga. 51 męczenników z Barbastro poświęciło życie, by pokazać lewicowcom siłę wiary w Najwyższego.
Film „Zakazany Bóg” w reżyserii Pablo Moreno to opowieść o 51 męczennikach (księżach, klerykach, wiernych) ze wspólnoty klaretynów w Barbastro, którzy zostali zamordowani w sierpniu 1936 r. przez tzw. republikanów – a w rzeczywistości komunistycznych terrorystów – za wiarę w Boga.
Na początku filmu widzimy trzy obrazy. Młodych kleryków – pełnych życia, optymizmu i beztroski; ich przełożonych oraz władze wojskowe, którzy wyczuwają napięcie oraz lewicowców z odrazą obserwujących kapłanów. Muszę powiedzieć, że pierwszą godzinę obrazu uznałem za przeciętną. Sytuacja klaruje się dość długo, jak na współczesne filmy. Postacie jeszcze nie nabierają barw i wydają się dość płytkie. W pierwszej części filmu zostaje wprowadzony poboczny wątek pięknej proletariuszki (Trini) – granej przez Elenę Furiase – która zakochuje się w młodym kleryku Estebanie Casadevall (Javier Suarez).
Druga godzina obrazu jest o wiele lepsza od pierwszej. Akcja zaczyna się rozwijać, a postacie nabierają barw.
Warto zwrócić uwagę na przywódce lewicowców, Eugenio Sopene (Jacobo Munoz), który w trakcie rozwoju wydarzeń zaczyna uważać, że to nie tak miało wyglądać. Dzięki niemu i dwóm innym postaciom obraz rewolucjonistów nie jest jednoznaczny. Okrucieństwo lewicowców symbolizuje ogromny bydlak Mariano Abdad, w którego postać wcielił się Juan Alberto Lopez.
Także duchowni nie są czarno-biali. Film świetnie ukazuje jak wspólnie wspierają się w trudnych chwilach. Widać to bardzo dobrze w dwóch scenach. Gdy Trini przychodzi do kleryka Estebana, by namówić go do wystąpienia z kapłaństwa i związania się z nią oraz w przedostatniej scenie poprzedzającej śmierć ostatnich duchownych. W tej pierwszej Esteban jest zasłaniany przez kolegów, którzy mówią Trini, iż został on zabity. W drugiej scenie, gdy wiadomo, że klerycy idą na śmierć, jeden z duchownych załamuje się i chce publicznie wyrzec się Kościoła. Tutaj także z pomocą przychodzą mu „koledzy po fachu” i wspierają go w ostatnie drodze. Trzeba wiedzieć, że męczennicy mieli wybór: mogli wyrzec się swojego stanu i przystąpić do rewolucjonistów – zachowaliby wtedy życie. Namawiano ich do tego i wystawiano na próby – choćby wtedy, gdy do więzionych kleryków przyszły prostytutki kuszące młodych mężczyzn (kleryków). Ani osobiste, ani grupowe kuszenia nie złamały ich wiary. Na śmierć szli z uśmiechem i okrzykiem „Viva Christo Rey!”.
Przed obejrzeniem obrazu wydawało mi się, że będzie to produkcja z gatunku przestrzegających przed nienawiścią do religii. Jednak w „Zakazanym Bogu” jest właściwie jedna scena ukazująca sadyzm i okrucieństwo lewicowych rewolucjonistów – kastrowanie biskupa i prowadzenie go okaleczonego na śmierć. O wiele większy akcent Moreno położył na ukazanie jak wiele siły może dać wiara w Boga – że można za Kościół katolicki oddać życie.
„Zakazany Bóg” nie jest filmem robionym z rozmachem: nie znajdziemy tutaj scen z wielkimi, indywidualnymi aktorskimi kreacjami ani z masą efektów specjalnych. Jedyna scena militarna jest dość skromna, żeby nie powiedzieć bardzo uboga. Morenie bardziej niż o efektowność chodziło o stworzenie produkcji, która najlepiej oddawałaby uczucia i atmosferę idących na śmierć za wiarę. Wydaje mi się, że osiągnął swój cel. Oko przyzwyczajone do Hollywood może mieć początkowo z tym kłopot, bo film się przeżywa, a nie „przegląda”, ale z czasem atmosfera filmu całkowicie pochłania oglądającego.