Dramatyczny finał miały poszukiwania przez rodziców 9-letnich bliźniaczek, które zaginęły podczas śmiercionośnych pożarów w Grecji. Okazało się, że dziewczynki zginęły w objęciach swojego dziadka.
W weekend odbyły się pierwsze pogrzeby ofiar pożarów, które w minionym tygodniu wstrząsnęły Grecją. Łączna liczba ofiar, które zginęły pochłonięte przez morderczy żywioł, wyniosła 91 osób (wśród nich dwoje Polaków).
Niestety, wśród nich znalazły się 9-letnie bliźniaczki, których od kilku dni poszukiwali rodzice. Dziewczynki zaginęły bowiem zaraz po tym, gdy okazało się, że pożary zajęły lasy, a następnie miasteczka położone na obrzeżach Aten.
Czytaj także: Grecja: Wielkie pożary wywołał jeden człowiek? Służby mają podejrzanego 65-latka
Tożsamość dzieci ustalono po przeprowadzeniu badań DNA. Okazało się, że dziewczynki wraz z dziadkami znajdowały się wśród 26 osób, które zginęły na klifie w nadmorskim kurorcie Mati. Odnalezieni ludzie, według relacji służb, mieli być skuleni wokół siebie. Na ich ciała natrafiono w pobliżu kilkunastu spalonych wraków samochodów, przy ścianie budynku, która również była zajęta ogniem. Według strażaków osoby te chciały uciec przed żywiołem w stronę morza, jednak nie zdążyły.
„Ci ludzie i ich dzieci usiłowali znaleźć drogę ucieczki, ale niestety nie zdążyli. Instynktownie, widząc zbliżający się koniec, objęli się” – powiedział Nikos Economopoulos, szef greckiego Czerwonego Krzyża.
Pożary spowodowane podpaleniem?
Według lokalnych mediów sprawcą pożarów może być 65-letni mężczyzna, który wypalał na wzgórzu suche gałęzie. Nie dał jednak rady opanować ognia. Jak przyznają mieszkańcy, podejrzany często palił trawę i śmieci. Jednak tym razem silny wiatr sprawił, że ogień rozprzestrzenił się na całą okolicę.
Ta wersja potwierdzałaby wcześniejsze doniesienia o podpaleniu jako przyczynie dramatu. Mówił o tym już wcześniej grecki minister ds. porządku publicznego Nikos Toskas. „Martwi nas wiele czynników i mamy fizyczne ślady, które są przedmiotem dochodzenia” – informował.
W tej chwili mówi się o nieumyślnym, a nie celowym, spowodowaniu pożaru. Śledztwo wciąż jednak trwa.